Walcz, niech was nie pokona czas





Podpierając się dłońmi o drewniany pomost z uśmiechem odchylam głowę do tyłu i przymrużam powieki. Woda delikatnie muska moje bose stopy, a promienie słońca przyjemnie łaskoczą moją twarz. Już dawno nie czułam się tak dobrze, jak właśnie teraz. Biorąc głęboki oddech napawam się świeżym powietrzem. Delikatny dotyk ciała bruneta o moje ramie sprawia, że mimowolnie spoglądam w jego kierunku. Roześmiane tęczówki w kolorze mlecznej czekolady i włosy ułożone w artystycznym nieładzie jak zwykle dodają mu młodzieńczego uroku.
- I jak ci się podoba?
Prostując się z szerokim uśmiechem kładę głowę na ramieniu mężczyzny.
- Tu jest cudownie. Jesteś niesamowity Boguś, wiesz?
- Lubię jak tak do mnie mówisz. – jego duża, silna dłoń niepewnie obejmuje mnie w pasie
Boi się mojej reakcji, czuję to. Tylko, że ja w końcu zapomniałam o Łukaszu. Rozgrywający od pewnego czasu należy już do przeszłości, przykrej i sprawiającej wiele bólu, ale przeszłości.
- Boguś? Pasuje do ciebie to imię.
Mocniej wtulam się w bok siatkarza marząc, aby ta chwila trwała wiecznie. Przez mój związek z Żygadło zaniedbałam swoje stosunki z Bąkiewiczem, jednak ten był przy mnie wtedy, kiedy bardzo tego potrzebowałam.
- Jesteś moim Aniołem, wiesz Michaś? – biorąc głęboki oddech przymykam powieki pozwalając chwili trwać
Sama nie wiem, w którym dokładnie momencie jego malinowe usta delikatnie muskają moje wargi. Z początku zaskoczona jego ruchem szybko poddaje się ich subtelnemu dotykowi. Odwzajemniając pocałunek wplatam palce w kosmyki jego włosów i unosząc się jednocześnie do bardziej pionowej pozycji. Jego duże, silne dłonie ostrożnie obejmują moją twarz, a język tak przyjemnie drażni podniebienie.
- Kocham cie, Dyśka. – szepce opierając swoje czoło o moje – Od zawsze…

Słysząc mocne trzaśnięcie drzwiami mimowolnie się prostuję. Gasząc palnik, na którym pichcę obiad dla rodziny z lekkim zdenerwowaniem spoglądam na próg kuchni, czekając aż pojawi się w nim mój mąż. Kiedy widzę wyraz jego twarzy momentalnie rezygnuję z pytania jak było na pierwszym treningu. Chciałam, aby ten dzień był dla Michała wyjątkowy, jednak jedno spojrzenia na niego przekrwione tęczówki wystarczy mi, żebym wiedziała, że dzisiejsze popołudnie należało do jednego z najgorszych w jego dotychczasowym życiu.
- Cześć skarbie. – próbując nadać swoimi głosowi jak najbardziej naturalny ton uśmiechem się delikatnie – Jesteś głodny? Zrobiłam twoje ulubione danie. Trzeba tylko zawołać Ole, żeby zjadła z nami. Odkąd przyprowadziłam z ją z zerówki cały czas siedzi u siebie w pokoju i maluje. To co nałożyć ci?
- Nie jestem głodny. – jeszcze nigdy nie słyszałam, aby zwracał się do mnie tak oschle
- Coś się stało? – pytanie, którego tak się bałam samo wydobywa się z moim ich ust
- Nic się nie stało.
- Przecież widzę.
- Do cholery, nic się nie stało, tak!
Spoglądając na niego delikatnie kręcę głową. Co się z nami dzieje? Dzisiejsza wymiana zdań nie jest pierwszą. Odkąd Łukasz na nowo pojawił się w naszym życiu nie ma dnia, żebyśmy się wdali w jakąś nikomu niepotrzebną dyskusję, a sam Bąkiewicz coraz częściej chodzi podenerwowany i zirytowany. Staram się go zrozumieć, powrót Żygadło z pewnością nie napawa go optymizmem, ale powoli jego zachowanie zaczyna mi mocno ciążyć.
- Jak chcesz. – ściągając z siebie fartuszek ze złością rzucam go na kuchenny blat – Chciałam ci sprawić przyjemność, ale jak widzę znowu zrobiłam coś nie tak.
Za wszelką cenę próbuję nie rozpłakać się przed nim, ale jak na złość moje łzy niekontrolowanie wydostają się spod lekko przymrużonych powiek. Nie chcę, żeby widział mnie słabą. W pośpiechu kieruję się w stronę wyjścia, jednak Michał, stając w drzwiach, blokuje mi przejście.
- Chcę przejść. – nawet na niego nie patrzę
- Przepraszam, Dyśka. – jego długie, silne ramiona sprawnie zamykają mnie w swoim żelaznym uścisku, a głos przed chwilą jeszcze tak zimny i oschły teraz przybiera czułego brzmienia – Nie chciałem krzyczeć, a już na pewno nie chciałem, żebyś płakała.
Biorąc głęboki oddech znajduję w sobie odwagę, aby skrzyżować ze sobą nasze spojrzenia.
- Miałem koszmarny dzień. Na początku spóźniłem się na trening, później wdałem się w pyskówkę z tym pajacem, a na koniec jeszcze mało, co nie miałem stłuczki. Jakiś idiota wymusił pierwszeństwo i w ostatniej chwili udało mi się zahamować. Naprawdę przepraszam. Nie powinienem był odgrywać się na tobie.
Uśmiechając się delikatnie wargi bruneta delikatnie muskają moje odsłonięte czoło. Mocniej przylegając do jego ciała napawam się pomarańczowym zapachem żelu pod prysznic, którego używam po treningu.
- Nie gniewasz się na mnie?
Unosząc głowę spoglądam w jego czekoladowe tęczówki, w których mieści się cały mój świat. Wspinając się na palce składam subtelny pocałunek na jego lekko rozchylonych ustach. Nie muszę długo czekać na jego reakcję, niemal natychmiast czuje jak Bąkiewicz oddaje pieszczotę.
- Może dzisiaj ułożymy Olę spać wcześniej, co ty na to? – szepcąc delikatnie muska moje ucho uśmiechając się przy tym zadziornie
- Tak? – szybko wchodzę w jego grę – A co czyżbyś marzył o tym, żeby zaraz po wieczorynce pójść do łóżka i niemal natychmiast zasnął?
- Do łóżka to i owszem, ale niekoniecznie spać.
Śmiejąc się obejmuję męża w pasie i w tym samym momencie słyszę jak ze schodów zbiega nasza córka.
- Tatusiu, mam coś dla ciebie! – rozpromieniona trzymając się jedną rączką barierki w drugiej trzyma rysunek
Oswobadzając się z bezpiecznego uścisku męża uśmiecham się szeroko jednocześnie wyciągając z szafki trzy talerze. W tym czasie Ola dobiega do Michała, przy niespełna dwumetrowym ojcu sześciolatka wygląda na malutką. Siatkarz biorąc ją na ręce pozwala, aby jej drobne rączki mocno objęły jego szyje.
- Zobacz to jestem ja, mama i ty, a to jest mój pies.
- Ale Ty nie mamy psa, królewno. – śmiejąc się Bąkiewicz muska jej zaróżowiony policzek
- Jeszcze nie mam tatusiu, jeszcze…

- Ja Michał…
- Ja Edyta…
- …. biorę sobie ciebie za żonę…
- …. za męża…
- …. i ślubuję ci miłość..
- … wierność…
- … i uczciwość małżeńską…
- … oraz to, że cię nie opuszczę…
- … aż do śmierci…

***

Chyba porwałam się z motyką na słońce z tym opowiadaniem. Mam wrażenie, że z odcinka na odcinek jest coraz gorzej, a jeśli dodamy do tego mój „zapał” do pisania to nie wiem jak to się skończy.



11 komentarzy:

  1. Nie denerwuj mnie kochana!! Skończy się tak jak powinno czyli kolejnym niesamowitym i zakończonym opowiadaniem!!

    Czyżby Michał czuł się zagrożony?? Jeśli tak to oznacza, że nie do końca ufa swojej żonie, a w chwili obecnej wydaje mi się, że nie ma powodów do tego rodzaju zachowań. Jeśli ona nie będzie chciała, to ukasz nie ma szans namieszać w ich życiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. kochana, pierdolisz, jak Makłowicz!! chyba dawno na tyłek nie dostałaś. nie wiem, co Ci się tutaj nie podoba!! póki co jest spokojnie, ale Łukasz zadba, by to się szybciutko zmieniło, ale ja mam nadzieję, że Edyta zostanie z Michaszkiem. aaaaaaaaaaaaaa, moja piosenka, mój Krajewski, kochammmmm :D

    OdpowiedzUsuń
  3. oszalałaś ? jakie z motyką na słońce ?! ja osobiście z każdym postem jestem ciekawsza co dalej a Ty tu z takimi głupotami ! A wracając do posta- troche za mało mi akcji z Żygusiem :D osobiście jestem, za tym, żeby pogonił Bąkiewicza (za którym nie przepadam :D ) także trzymam za niego kciuki ! :D
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na kolejną część :) http://turnthislove.blogspot.com/

      Usuń
  4. Ulcia ty zawsze jak napiszesz że porywasz się z motyką na słońce to wychodzi ci wspaniałe opowiadanie. Już ja cie znam :)) Widać gołym okiem że Michał znów widzi zagrożenie w osobie Łukasza. Nie dziwię mu się, sama też bym sie tak czuła. Edyta jak na razie radzi sobie z tym faktem lepiej, ale też mam mniejszą styczność z rozgrywającym. Zobaczymy co będzie jak ten zacznie szukać u niej kontaktu. Początek taki romantyczny ze aż się rozmarzyłam

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, tak, tak... Jak zwykle gadasz głupoty. Oczywiście dalej jestem na Ciebie zła i Ty wiesz z jakiego powodu. Nigdy Ci tego nie wybaczę.
    Cóż Michałowi nikt nie powiedział, że nie wolno się wyżywać na żonie? Jak nie to ja mu to mówię. Nie wolno. Co do Łukasza to mógłby dać sobie siana.
    Pozdrawiam, Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
  6. Z motyką na słońce? Nie w żadnym wypadku tak nie jest. Opowiadanie jest bardzo, ale to bardzo fajne. I ja już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Michał chyba przestaje sobie radzić z tym, z czym przyszło się mierzyć jemu i jego rodzinie. Powroty do bolesnej przeszłości nigdy nie są łatwe i wymagają od nas dużego samozaparcia. Ja mam tylko nadzieję, że na przestrzeni całego opowiadania nie okaże się, że Ola jest córką Łukasza? Michał mógłby tego nie przeżyć.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  8. W oczach Michała, Łukasz jest zagrożeniem i w zasadzie to chyba mu się nie dziwie. Szczególnie, że Żygadło jak można się domyślić, odgrywał ważną rolę w ich dawnym życiu i teraz chce ponownie do niego wrócić. Tyle, że Michał nie może wyładowywać swoich frustracji na Edycie. Takim sposobem tylko odsuwa się od niej, a tego przecież oboje starają się uniknąć. Chcą być razem więc jako typowa, chora optymistka wierze, że mimo problemów w postaci pojawienia się Łukasza oboje sobie poradzą. Oczywiście Miśkowi będzie cholernie ciężko, bo jeśli już na pierwszym treningu dochodzi do takich sytuacji, co później wpływa też na ich rodzinne relacje to na pewno nie będzie to łatwe i przyjemne, ale od czego oni mają siebie?
    Kochana jak możesz tak w ogóle mówić, co? Dobrze wiesz, że nie jest gorzej a jeśli już to coraz lepiej i powinnaś w to wierzyć. To będzie kolejne cudowne opowiadanie w twoim wykonaniu i tego się trzymajmy ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie Misiek nie powinien się wyżywać na ukochanej. Łukasz codziennie podnosi mu ciśnienie, ale niech nie przynosi tego do domu. Inaczej zawsze się będzie kończyć kłótnią, łzami i przykrymi słowami.
    Żygadło będzie robił podchody, a oni przetrwają jeśli będą się trzymać razem ;)
    Tea, nie takie czarne wizje. Wcale nie jest źle, nie musisz pisać na siłę ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba zawsze dla mnie Bąkiewicz będzie typem faceta,który jest czuły,opiekuńczy i troskliwy. Idealny mąż,ojciec,i przyjaciel :) Nie wiem czemu,ale tak samo myślę o nim,kiedy wychodzi na boisko,a ja krzyczę w myślach " dalej Michaś,pokaż im! " :D Jeżeli tylko będą się trzymać razem,i wspierać, Żygadło nie ma cienia szans, aby im zagrozić. Bo to nie Łukasz usłyszał od Edyty te chyba najpiękniejsze słowa,które są na samym końcu rozdziału :) Nie mniej jednak,uwielbiam Twoje opowiadania,i nie ma znaczenia, że zapału brak, ja mogę czekać nawet do śmierci :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń