Wysiadając z pociągu nerwowo rozglądam się po peronie. Jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało, boję się, że być może to wszystko sobie wyobraziłam: ten cały bankiet, wszystkie tańce, rozmowę z Łukaszem i w końcu zaproszenie Żygadło. Może wypiłam o lampkę czy dwie wina za dużo i dosłownie za chwile okaże się, że jestem żałosną bajkopisarką. Biorąc głęboki wdech kieruję swój wzrok na budynek dworca i właśnie wtedy go dostrzegam. Znacznie górując nad większością mijających go podróżujących mężczyzna uśmiecha się energicznie machając do mnie. Całe zdenerwowanie, które towarzyszyło mi przez całą podróż do Częstochowy, teraz, w dosłownie jednej sekundzie, ulatuje gdzieś daleko. Idąc w stronę Łukasza śmieję się widząc jak ten lekkim truchtem pokonuje dzielący nas dystans, potrącając przy tym kilka osób.
- Cześć. – stając naprzeciwko niego wydaję mi się, że Żygadło słyszy głośne bicie mojego serca – Jak się miewasz?
- Dobrze. – pochylając się nade mną wargi mężczyzny delikatnie muskają mój zaróżowiony policzek – A odkąd zobaczyłem cię wysiadającą z pociągu to już w ogóle. Cieszę się, że jesteś. – dopiero teraz zauważam mały bukiecik żółtych tulipanów, który siatkarz trzyma w dłoni – Proszę, to dla ciebie.
- Dziękuję. – biorąc od niego kwiaty przystawiam je do nosa lekko przymrużając powieki – Tulipany. I do tego żółte. Moje ulubione, skąd wie działałeś?
Obejmując mnie ramieniem siatkarz nieznacznie się kuli, tak abym tuż nad swoim uchem mogła słyszeć jego cichy szept.
- Widzisz muszę ci się do czegoś przyznać. Może to mało męskie, ale uwielbiam tulipany, a już zwłaszcza żółte.
Uśmiechając się szeroko napawam się słodkim zapachem perfum rozgrywającego.
- A teraz, jeśli pozwolisz zabiorę cię w jedno miejsce, które bardzo lubię.
- Tak? A co to za miejsce?
- Tutaj niedaleko jest taka przyjemna kawiarenka, mają tam najlepszą kawę w mieście i sernik, za który mógłbym dać się pokroić.
Kiwając głową bez słów godzę się na jego propozycję, nieśmiało obejmując go ramieniem w pasie. Gdy wolnym krokiem przemierzamy częstochowskie uliczki mam nadzieję, że tak będzie już zawsze…
Popychając szklane drzwi kawiarenki biorę głęboki wdech. Niepewnie wchodząc do środka omiatam spojrzeniem wnętrze, które niewiele zmieniło się od czasu kiedy byłam tu po raz ostatni. Rozpinając guziki płaszczyka napotykam roześmiane tęczówki Łukasza przyglądające się mi uważanie. Wybrał ten sam stolik, przy którym zawsze siadaliśmy. Spuszczając wzrok niepewnym krokiem idę w jego kierunku. Czuję się podle, pamiętając, że żeby przyjść na spotkanie z Żygadło oszukałam Michała, o rzekomej pracy po godzinach. Chociaż jest to tylko rozmowa mam wrażenie, że już dopuściłam się zdrady.
- Cześć. – wstając ze swojego miejsca rozgrywający uśmiecha się szeroko – Już bałem się, że nie przyjdziesz.
- Obiecałam, że będę. – wieszając na krześle swoje wierzchnie okrycie zajmuję miejsce naprzeciwko siatkarza
Chwile później miła, młoda kelnerka odbiera od nas zamówienie – dwie duże kawy z mlekiem.
- Chciałem dać ci jakieś kwiaty, ale pomyślałem, że może będzie ci ciężko powiedzieć Michałowi skąd je masz.
- Obejdzie się i bez kwiatów. – zaciskając delikatnie pięści nerwowo gładzę nimi materiał spodni
- Ślicznie wyglądasz.
- Łukasz proszę Cię, przecież nie po to się spotkaliśmy.
Mężczyzna już chce coś odpowiedzieć, jednak rezygnuje widząc idącą do nas dziewczynę z tacą. Dopiero gdy ta stawia przed nami dwa kubki z parującym napojem, siatkarz szybko jej dziękuje, po czym z powrotem spogląda na mnie.
- Masz rację, ale jak zobaczyłem cię wtedy na kolacji zaczynającej sezon, doszło do mnie jakim jestem kretynem, że pozwoliłem ci odejść.
Uśmiechając się cynicznie pod nosem kręcę głową.
- Jeśli dobrze pamiętam to sam zakończyłeś nasz związek. Jak to mówiłeś dusiłeś się w nim, tak? Nie byłeś gotowy, żeby związać się ze mną na stałe, po kilku latach związku. Potrzebowałeś się wyszumieć, przecież miałeś całe życie przed sobą.
- Tak było wtedy. Myślałem, że to mi pomoże, ale się myliłem.
- Ale pomyłka nie przeszkadzała ci ożenić się dosłownie trzy miesiące po naszym rozstaniu.
Oplatając palcami naczynko mocno się na nim zaciskam próbując zapanować nad drżeniem rąk. Wszystkie złe wspomnienia wróciły niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Słowa Łukasz o tym, że to nasz związek nie ma sensu, a on sam musi odpocząć od tego wszystkiego na nowo raniły moje serce i duszę. A gdy po trzech miesiącach mojej wegetacji powoli, dzięki Michałowi, wychodziłam na prostą wtedy okazało się, że Żygadło postanowił się ustatkować. Przez te wszystkie bezsenne noce zastanawiałam się co takiego ma w sobie ta cała Agnieszka, że jest lepsza ode mnie; czego ja nie miałam, że po bez mała czterech latach bycia razem nie byłam warta zostać jego żoną, a ona dostąpiła tego tytułu zaledwie po kilku tygodniach znajomości.
- Kiedy ją poznałem zupełnie zwariowałem. – wyciągając przed siebie swoje silne dłonie rozgrywający kładzie je na stole w niebezpiecznie bliskiej odległości ode mnie – Byłem we Włoszech zupełnie sam, z dala od rodziny, przyjaciół i ciebie. Potrzebowałem zrozumienia, a Agnieszka była tak blisko.
- Przestań. – syczę przez zaciśnięte zęby, sama nie wiedząc, w którym momencie pojedyncze kropelki słonej cieczy zaczynają spływać po moich bladych policzkach – Nie rób z siebie męczennika. Byłeś sam na własne życzenie. Właśnie tego chciałeś, prawda? Wolności i żadnych zobowiązań.
- Dyśka. – jego długie, smukłe palce niepewnie dotykają mojej dłoni zaciśniętej na kubku z kawą – Wiem, że byłem głupi i że teraz mam za swoje.
- Dlaczego mi to robisz, co? – znajduję w sobie wystarczająco dużo odwagi by podnieść głowę i spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki – Nie wystarczyło ci, że już raz zniszczyłeś mi życie? Chcesz to zrobić po raz drugi?
- To nie tak. – brak mojej jakiejkolwiek reakcji na jego dotyk wyraźnie go ośmieliło, oplatając obie moje dłonie swoimi odwzajemnia mój wzrok – Nie myśl, że chcę zniszczyć waszą rodzinę.
- To w takim razie czego chcesz?
- Chcę tylko mieć z tobą kontakt. Móc przyjść do ciebie raz na jakiś czas i porozmawiać, móc się z tobą widzieć i cię rozśmieszać, tak jak dawniej. O nic więcej. – uśmiechając się delikatnie kiwa głową – Możesz mi uwierzyć.
- A co na to twoja żona? – mimowolnie przed oczami widzę piękna, uśmiechniętą blondynkę ze zdjęć, które niejednokrotnie przeglądałam – Raczej nie będzie pocieszona.
- Nie jestem już z Agnieszką. Rozwiedliśmy się jakiś czas temu. Ale to nie jest ważne, najważniejsze jest to, żebyś uwierzyła, że naprawdę nie mam złych zamiarów.
Oddychając przez lekko rozchylone usta uważnie przyglądam się rysom jego twarzy, mając nadzieje, że coś go zdradzi, jednak nic takiego nie dostrzegam. Wiem, że w ogóle nie powinnam była tu przychodzić, ale kiedy siedzę naprzeciwko Łukasza i czuję ciepło bijące od niego nie mogę postąpić inaczej.
- Dobrze. – wyswobadzając ręce z uścisku mężczyzny szybko wycieram mokre ślady łez z policzków – Spróbujmy zachowywać się normalnie, jak gdyby nic się nie stało. W końcu to już przeszłość.
Związując włosy w wysoki, ścisły kucyk uśmiecham się delikatnie do swojego odbicia w lustrze. Potrzebowałam takiej miłej odskoczni jak wyjście do kina i teraz cieszę się, że zgodziłam się na propozycję Michała. Mój przyjaciel ma rację – minęły już trzy miesiące od mojego rozstania z Łukaszem i przyszedł czas, żeby wreszcie zacząć żyć, a nie tylko wegetować. Pewnie gdyby nie Bąkiewicz dalej użalałabym się nad sobą, a tak oboje spędziliśmy bardzo miły wieczór. Gdy wychodzę z łazienki do moich uszu dochodzi ciche przekleństwo Bąkiewicza.
- Pieprzony skurwysyn.
Zaciekawiona, któż taki zasłużysz sobie na takie miano wchodzę do swojej sypialni.
- Co tam ciekawego wyczytałeś?
Michał, jakby przestraszony moim nagłym pojawieniem, nerwowo próbuje zminimalizować na pasek komputera czytany artykuł. Na próżno, wielki, czerwony nagłówek „Łukasz Żygadło się żeni!” razi mnie w oczy.
- Edytka. – wstając Michał próbuje mnie przytulić, jednak szybko się od niego odsuwam pozwalając łzom wolno toczyć się po policzkach
- Michał, proszę cię weź swoje rzeczy i wracaj do siebie.
- Nie ma mowy, nigdzie nie idę.
- Wyjdź. – zaciskając pięści spoglądam na niego szklistym wzrokiem
- Nie zostawię cię samej.
- No wynoś się stąd! – używając całej swojej siły mocno popycham go w stronę drzwi – Chcę być sama!
- Dyśka, proszę cię nie rób nic głupiego. – nie słuchając go po raz kolejny mocno popycham go tak, żeby wyszedł z mojego pokoju
- Zostaw mnie! – gdy tylko siatkarz znajduje się w przedpokoju zamykam drzwi swojej sypialni i od razu przekręcając w nich kluczyk – Wszyscy mnie zostawcie!
- Ja stąd się nie ruszę. Będę tu siedział tak długo, aż w końcu otworzysz te cholerne drzwi.
Nie słucham go. Opierając się plecami o chłodną ścianę zjeżdżam po niej w dół i chowając twarz w dłoniach daję całkowity upust swoim emocjom…
- Pieprzony skurwysyn.
Zaciekawiona, któż taki zasłużysz sobie na takie miano wchodzę do swojej sypialni.
- Co tam ciekawego wyczytałeś?
Michał, jakby przestraszony moim nagłym pojawieniem, nerwowo próbuje zminimalizować na pasek komputera czytany artykuł. Na próżno, wielki, czerwony nagłówek „Łukasz Żygadło się żeni!” razi mnie w oczy.
- Edytka. – wstając Michał próbuje mnie przytulić, jednak szybko się od niego odsuwam pozwalając łzom wolno toczyć się po policzkach
- Michał, proszę cię weź swoje rzeczy i wracaj do siebie.
- Nie ma mowy, nigdzie nie idę.
- Wyjdź. – zaciskając pięści spoglądam na niego szklistym wzrokiem
- Nie zostawię cię samej.
- No wynoś się stąd! – używając całej swojej siły mocno popycham go w stronę drzwi – Chcę być sama!
- Dyśka, proszę cię nie rób nic głupiego. – nie słuchając go po raz kolejny mocno popycham go tak, żeby wyszedł z mojego pokoju
- Zostaw mnie! – gdy tylko siatkarz znajduje się w przedpokoju zamykam drzwi swojej sypialni i od razu przekręcając w nich kluczyk – Wszyscy mnie zostawcie!
- Ja stąd się nie ruszę. Będę tu siedział tak długo, aż w końcu otworzysz te cholerne drzwi.
Nie słucham go. Opierając się plecami o chłodną ścianę zjeżdżam po niej w dół i chowając twarz w dłoniach daję całkowity upust swoim emocjom…
***
Witam! Sama, aż nie mogę w to uwierzyć, że nie dość, że jestem tutaj zgonie z planem to jeszcze odcinek wyszedł mi tak jakoś przydługawy, a co najważniejsze, chyba wreszcie doszłam do tego momentu historii, w którym pisanie zaczyna mi sprawiać przyjemność. Mam nadzieję, że tak już jakiś czas zostanie. Przynajmniej do tej dwudziestej części, bo w tylu odcinkach zamierzam skończyć kolejną, tym razem już ostatnią siatkarską historię w swoim wykonaniu. Czyli, widzimy się za tydzień. Pozdrawiam.
Och,nie wydaje mi się,aby to był dobry pomysł,by ponownie się z nim spotykać... Przede wszystkim,Michał powinien o tym wiedzieć. Obiecała mu przecież,że będą razem,że będą się wspierać. Ukrywanie tego wszystkiego sprawi tylko,że Bąkiewicz będzie myślał,iż go zdradza. Mimo wszystko,ja nie ufam Łukaszowi,bo coś czuję,że z tego nic dobrego nie wyniknie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
jaką ostatnią historię?? ejjjj,chyba Ci słoneczko przygrzało!! boję się za każdym razem, gdy Łukasz pojawia się pobliżu Edyty. z tych nerwów dostanę zmarszczek i będziesz mi musiała fundować operację plastyczną!!
OdpowiedzUsuńEjj jak to ostatnią? nie ma mowy ! dzięki twoim opowiadaniom znowu dostałam natchnienia i chęci, żeby wrócić do siata blogów a Ty tu chcesz po tej historii uciec? Nie, nie nie...
OdpowiedzUsuńCo do Łukasza i Edyty. Kurcze no tak im kibicuje. Może jako jedyna ze wszystkich, ale trzymam kciuki za Łukasza, żeby na nowo zdobył serce Edyty ! A skoro ona zgodziła sie mieć z nim kontakt, to chyba też coś do niego czuje !
Świetnie jak zwykle ! Pozdrawiam:*
Jaką ostatnią??Nie zgadzam się! Ot co!
OdpowiedzUsuńŁukasz zdaje się byc całkiem szczery ale kurde w tym momencie jakoś ciężko mi jest mu całkowicie zaufać! Oby tylko Edyta dobrocią swojego serduszka nie wpakowała się w jakieś kłopoty lub tfu, tfu, tfu ROMANS! Zdradzania Michała bym nie zniosła!
Ostatnio jakoś za bardzo zaczęłam analizować swoje życie i teraz gdy powspominałam wszystkie miłe i niemiłe momenty z niego i tutaj w twoim rozdziale dostrzegłam podobieństwo. Nie wiem czy zniosłabym taką rozmowę jaką Edyta przeprowadziła z Łukasze, chyba nie dała bym rady. Czasami gdy przeszłość wraca do naszego życia wszystko się komplikuje. Michał za to skojarzył mi się kimś bardzo ważnym dal mnie. Jeszcze bardziej go tu polubię, to jak została z Edytą gdy ta dowiedziała się że Łukasz się żeni. Nie zrobiło na nim wrażenia to ze wyrzuciła go za drzwi, siedział przy niej choć oddzielała ich drewniana powierzchnia. Mnie to urzekło i pewnie Dyśkę też :)
OdpowiedzUsuńUdam że nie zauważyłam słowa ostatni twoja siatkarska historia i tego się będę trzymać :)
Łukasz, Łukasz, ręką .... nie oszukasz, wybacz xD
OdpowiedzUsuńJakoś to co mówi Edycie różni się od tego, co powiedział Michałowi. I na tym będę opierać swoje zdanie, że czystych intencji to on zdecydowanie nie ma.
Naprawdę, stracił swoją szansę wtedy, gdy ją zostawił. Proste.
Dyśka się nie odetnie od wspomnień i starych uczuć. Przyszła, bo chciała mieć święty spokój, a tu bum. Michał nie będzie zachwycony takim obrotem sprawy...
Cieszę się, że ci się to podoba, bo jest świetne ;) Obyś czerpała same przyjemności z tego :)
Pozdrawiam
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie takiej rozmowy jaka miała miejsce między Edytą i Łukaszem. Po czymś takim w ogóle wątpię czy zgodziłabym się na nią, a jeśli już to na pewno nie byłabym w stanie zachować takiego spokoju. Rozniosłabym drania na strzępy. Dziwie się zresztą, że ona zgodziła się na jakikolwiek kontakt z nim. Łukasz naprawdę dobrze to rozegrał i może gdyby nie to, co wcześniej powiedział Michałowi to może sama też bym uwierzyła w jego słowa. Tylko, że on ewidentnie coś kombinuje i boje się tylko, że najgorzej odbije się to na Edzi i jej rodzinie, ale obym się myliła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Cały czas odnoszę wrażenie, że Łukasz jednak coś kombinuje. Że nie chce tylko przyjaźni. Mam jednak nadzieje, że się mylę. Bo Michał nie zasługuje na to aby cierpieć, a tym bardziej ich córka.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam pomimowszystkokocham.blogspot.com