Wychodząc z uczelni mocniej opatuliłam się ciepłym szalikiem, który dzięki Bogu wyciągnęłam dzisiejszego poranka z głębi szafy. Zima po raz kolejny zaskoczyła Polaków i nawet kilka centymetrów białego puchu potrafiło sparaliżować Częstochowę. Słysząc w oddali natarczywe odgłosy klaksonów z rezygnacją kręcę głową. W taki dzień jak dzisiaj marzę tylko o tym, aby we własnej sypialni zaszyć się z ulubioną książką pod ciepłą kołdrą; niemniej jednak wiem, że najbliższe dwie godziny, jak nie więcej, spędzę na bezpiecznym dotarciu do Piotrkowa. Perspektywa tłuczenia się najpierw komunikacją miejską, a następnie polskimi kolejami tylko pogarsza mój i tak nie za dobry humor. Naciągając czapkę głębiej na uszy spuszczam głowę chcąc jak najszybciej dostać się na najbliższy przystanek. Nienawidzę śniegu, nienawidzę lodu, nienawidzę zimy!
- Królewno, a ty już mnie nawet nie poznajesz?
Słysząc znajomy, rozbawiony głos mimowolnie przystaję w miejscu, zwracając tym samym uwagę na wysokiego, przystojnego mężczyznę, którego dosłownie przed chwilą, jak gdyby nigdy nic, minęłam.
- Łukasz, a co ty tu robisz?
Czekając, aż Żygadło podejdzie bliżej uśmiecham się szeroko w jego kierunku. Chociaż nie widzieliśmy się raptem dwa dni, nie sądziłam, że aż tak będzie mi go brakować.
- Wiem, ze mieliśmy się spotkać dopiero jutro. Ale cały czas wiedziałem, że będziesz dzisiaj na uczelni i po prostu nie mogłem nie przyjechać.
Kiedy jego duże ramiona zamykają moje ciało w silnym uścisku czuję, jak ciepło bijące z jego ciała ogrzewa mnie. Jego malinowe wargi zadziornie muskają czubek mojego czerwonego, zmarzniętego nosa.
- Tak tęskniłeś?
- Cholernie. – uśmiechając się delikatnie Żygadło poprawia mój szalik – Dlatego dzisiaj nigdzie cię nie wypuszczam i jedziesz ze mną do mojego mieszkania. Jak dojedziemy na miejsce zadzwonisz do rodziców i powiesz, że odwołali ci ostatni pociąg i zostajesz w Częstochowie na noc.
- Ty to wszystko sobie zaplanowałeś? – śmiejąc się nieśmiało splatam ze sobą nasze palce – Cały misterny plan?
- Widzisz jakiego masz sprytnego chłopka – czując jego ciepłe usta na swoim czole mimowolnie się uśmiecham – Chłopaka, który na dodatek szaleńczo jest w tobie zakochany…
Pozwalając Oli iść kilka kroków przede mną z uśmiechem przypatruję się jak moja córeczka w podskokach przemierza alejkę dzielącą przedszkole od bramki. Nawet lekko psująca się już, jesienna pogoda nie jest w stanie zepsuć mojego humoru, który towarzyszy mi od kilku dni. Wbrew moim wcześniejszym obawom nasze rodzinne życie powoli wraca do normy, a wspólne wieczory, które spędzamy tylko we trójkę dają nam możliwość na odbudowanie łączących nas więzi.
- Mamo, a dlaczego tatuś nie mógł po nas przyjechać? – stając przed bramką dziewczynka spogląda na mnie z wyrzutem – Nie chcę mi się iść piechotą do domu, bolą mnie nogi.
- Kochanie to tylko kawałek. Wiesz, ze tata musiał dzisiaj pojechać na chwilę do babci i nie mógł po nas przyjechać.
- To czemu nie przyjechałaś swoim samochodem?
- Bo się zepsuł i musiałam oddać go do naprawy. Jak będziesz marudzić to będziemy szły dłużej, a tak raz dwa i będziemy na miejscu.
Poprawiając jej szalik z uśmiechem lekko kiwam głową, po czym zamykając jej drobną rączkę w swojej dłoni powolnym krokiem wychodzimy na chodnik. Dopiero teraz zauważam wysokiego mężczyznę, który stojąc oparty placami o maskę samochodu przygląda się nam z uśmiechem. Ignorując niepokojąco przyśpieszone bicie serca uśmiecham się delikatnie, jednocześnie niepewnie machając do niego wolną ręką.
- Cześć. Co ty tu robisz? Chyba nie powiesz mi, że przyjechałeś odebrać dziecko z przedszkola.
- Nie. – śmiejąc się rozgrywający podchodzi kilka kroków bliżej nas – Bynajmniej ja o żadnym moim dziecku nie wiem, po prostu byłem w pobliżu i widziałem jak wchodzisz do środka więc postanowiłem się zatrzymać i chwilkę poczekać.
- Wujek Łukasz! – Ola wyswobadzając się z mojego uścisku podbiega do siatkarza i stając naprzeciwko z tym swoim rozbrajającym uśmiechem spogląda na niego z dołu - Wujku to jest twój samochód?
- Tak mój. A dlaczego pytasz, księżniczko?
- Zawieziesz mnie i mamę do domu?
Słysząc prośbę córki mimowolnie się prostuję. Co prawda starałam się traktować Łukasza jak najbardziej naturalnie, nie zważając na przeszłość, jednak propozycja podwózki, to z pewnością nie jest dobry pomysł, tym bardziej, że przecież w każdym momencie Michał mógł wrócić z Piotrkowa.
- Jeśli tylko mama nie będzie miała nic przeciwko, to z przyjemnością zostanę waszym osobistym szoferem.
- Myślę, że nie będziemy sprawiać dla wujka kłopotu. Przecież to blisko.
- Ale to dla mnie żaden kłopot, naprawdę.
- Mamusiu, zgódź się, proszę. – ufnie wtulając się w mój bok Ola spogląda na mnie czekoladowymi oczami Michała – Tak bardzo cię proszę, naprawdę bolą mnie nogi.
- Nie daj się prosić, tylko wsiadajcie. – otwierając tylne drzwi swojego samochodu Żygadło uśmiecha się promiennie w moją stronę – I bez żadnego ale.
Ola ochoczo zajmuje wskazane jej przez siatkarza miejsce, a tymczasem ja, nadal niepewna wyboru, stoję w miejscu. Gdyby tylko na miejscu Łukasza pojawił się jakikolwiek inny znajomy Michała z pracy zapewne nie miałabym żadnych oporów żeby skorzystać z jego propozycji, ale no właśnie to był on. Wiem, że powinnam go była posłać do wszystkich diabłów po tym co mi zrobił, ale kiedy widzę jego uśmiech, który kiedyś był całym moim światem, zupełnie wariuję. Moje zachowanie jest nie fair w stosunku do Michała, ale nic nie mogę na to poradzić. Czasem mam wrażenie, iż Bąkiewicz wie, że pojawienie się Żygadło przywróciło wszystkie wspomnienie, te złe, ale również i te dobre, których było zdecydowanie więcej. Kocham mojego męża i naprawdę jest dla mnie wszystkim, ale Łukasz… no właśnie Łukasz, on po prostu jest i to mi w zupełności wystarczy.
- Wsiadaj, bo się przeziębisz. – otwierając drzwi od strony pasażera siatkarz niepewnie obejmuje mnie w pasie sugerując tym samym, żebym wreszcie zajęła swoje miejsce – To się nawet dobrze składa, musimy chyba porozmawiać.
Delikatnie kiwając głową siadam na miejscu obok kierowcy. Obserwując jak Łukasz obchodzi samochód i po chwili siada za kierownicą nie mogę pozbyć się wrażenia, że przez te wszystkie lata nic się nie zmienił. Nadal jest tak samo przystojny, szarmandzki i zabawny jak dawniej.
- Po zachowaniu Michała na treningach wnioskuję, że nie powiedziałaś mu o naszej umowie? – płynnie włączając się do ruchu mężczyzna kątem oka zerka w moją stronę
- Czemu tak myślisz?
- Znam go już trochę i wiem, że gdybyś powiedziała mu o naszym spotkaniu i o tym, że chcielibyśmy jakoś ocieplić swoje stosunki z pewnością nie chodziłby rozanielony po hali i nie ignorowałby mnie z aż taką premedytacją.
- Masz rację. – nerwowo skubiąc materiał mojego płaszczyka uśmiecham się blado pod nosem – Po prostu nie wiem jak mam mu to powiedzieć. Dużo się zmieniło od twojego wyjazdu, my się zmieniliśmy.
- Ale nadal jesteś tak samo piękna jak wtedy.
- Łukasz, proszę Cię.
Oddychając płytko mocniej zaciskam pięści na jesiennym płaszczu. Przymrużając powieki za wszelką cenę próbuje zapanować nad lekkim drżeniem swojego ciała. Nie powinnam była zgadzać się na tą podwózkę, teraz już wiem to na pewno.
- Edyta, wszystko okej? – czując na sobie baczny wzrok Żygadło zmuszam się do lekkiego uśmiechu
- Tak. Po prostu jestem zmęczona.
Przez resztę drogi nie odzywamy się do siebie ani słowem. Z tyłu dochodzi do nas jedynie ciche podśpiewywanie Oli. Kiedy wreszcie wjeżdżamy na naszą posesję nerwowo rozglądam się za samochodem Bąkiewicza. Widząc pusty podjazd oddycham z ulgą. Wysiadając i pomagając córce wydostać się z samochodu jednocześnie dostrzegam Łukasza, który pojawia się tuż obok nas. Wręczając dziewczynce kluczyki od domu proszę ją, aby weszła do środka, po czym sama odwracam się w kierunku siatkarza.
- Dziękuję za podwózkę. Zaprosiłabym cię do domu, ale niebawem wróci Michał i sam rozumiesz.
- Jasne, nie ma problemu. Edyta, kiedy się spotkamy?
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ale myślę, że powinieneś już iść.
Uśmiechając się siatkarz nachyla się nade mną poczym swoimi wargami delikatnie muska mój lekko zaróżowiony policzek. Zaskoczona jego zachowaniem nawet nie reaguję. Dopiero dźwięk wjeżdżającego samochodu sprowadza mnie na ziemie. Widząc auto mojego męża i jego przenikliwy wzrok przeszywający naszą dwójkę na wylot, mimowolnie lekko się kulę.
- Będę czekać. – nie czekając na Michała rozgrywający wsiada do samochodu by po chwili odjechać z piskiem opon
Nie mniej jednak teraz najważniejszy jest Bąkiewicz. Obserwując go jak wyciąga z bagażnika swoją torbę treningową uśmiecham się delikatnie pod nosem, czekając aż brunet podejdzie bliżej.
- Cześć Skarbie. – witając się z mężem czekam na jego reakcje, jednak ten mija mnie nawet na mnie nie spoglądając – Michał?
Idąc za nim lekko zaciskam pięści. Mogłam przewidzieć, że to właśnie tak się skończy. Wjeżdżając na nasz podjazd brunet musiał zobaczyć Łukasza pochylającego się nade mną i Bóg jeden wie co sobie pomyślał.
- Michał, słuchaj to nie jest tak jak myślisz. – wchodząc za nim do domu lekko dotykam jego ramienia – Daj mi to wytłumaczyć.
Strząchając moją dłoń Bąkiewicz w pośpiechu ściąga z siebie kurtkę i buty.
- Michaś, proszę cię nie bądź taki. – sama nie wiem, w którym dokładnie momencie mój głos zaczyna drżeć – To co widziałeś to naprawdę nic takiego.
Spoglądając na mnie brunet z cynicznym uśmiechem kręci głową, po czym nie pozwalając mi nic więcej powiedzieć w pośpiechu wchodzi na piętro. Zrezygnowana siadam na stojącej w przedpokoju szafce i opierając się plecami o ścianę oddycham głęboko. Wiem, że jeśli sprawy dalej będą toczyć się tak jak dotychczas to już niebawem moje małżeństwo będzie widniało już tylko na papierze…
***
Jestem na czas – to prawda, ale strasznie męczyłam się pisząc ten odcinek. Chyba naprawdę porwałam się z motyką na Słońce zaczynając historię Bąkiewiczów i Żygadło. Ehhh, Tea – starzejesz się kobieto.
Jej,ależ ona jest naiwna... Nie wierzę,że Żygadło się zmienił... Nikt nie jest w stanie mi tego udowodnić. Jest to niemożliwe. Mam nadzieję,że Bąkiewicz zachowa czujność,i będzie walczył o swoją rodzinę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
No tylko na to czekałam ale nie powiem żeby rozwój wypadków mnie cieszył!! Ostatni odcinek tak bardzo mi się podobał, tak bardzo cieszyłam się sielanką u Bąkiewiczów, a tu klops:(. Bardzo boję się co będzie dalej, bo jeśli Michał będzie stroił fochy zamiast z żoną porozmawiać, to takim zachowaniem może ją wepchnąć w ramiiona Łukasza. No oczywiście Edyta też musi parę spraw przemyśleć! CO tak naprawdę czuje do Żygadły??
OdpowiedzUsuńmoże i się starzejesz,ale jesteś jak wino,im starsza tym lepsza!! nie dziwię się Michaszkowi i cieszę się,że nie jest tak słitaśnie w rodzinie Bąkiewiczów :D nie lubię takiego Łukasza i już :p
OdpowiedzUsuńA ja właśnie lubię Łukasza. :D
OdpowiedzUsuńWidać że chce naprawić swoje relację z Edytą . Stara się :D
Ale wszystko zależy od ciebie. :D
Poza tym świetny blog .
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :D
No i co narobiłaś? Ja już się tak cieszyłam, że wszystko jest u Edi i Miśka okay, a Ty mi tu z Łukaszem wyjeżdżasz... Ach, no nic. Mam nadzieję, że Michał pozwoli sobie wszystko wyjaśnić i nie będzie burczał za bardzo. Ziomka uwielbiam, ale niech spada, to nie jego bajka. On miał już swoją szansę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Anna.
/releve-moi/
Cześć :) Zapraszam Cię na mojego bloga : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ . Pozdrawiam gorąco ! :)
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam za spam, ale może spodoba Ci się moje opowiadanie :)
Wiedziałam ze Michał prędzej czy później zastanie Edytę z Łukaszem w jakiejś dziwnej sytuacji id opowie sobie resztę w swojej głowie. Gdyby Ola nie byłą tak marudna to Edyta uniknęłaby tej podwózki, no ale ciężko jest dziecku wytłumaczyć z tym wujkiem nie pojedziemy bo mamusia ma z nim pogmatwaną przeszłość. Naprawdę aż ciężko mi uwierzyć czytając te wspominki Dyśki ze ich związek tak się rozpadł.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już wczoraj ale jak to ja na telefonie i nie mogłam skomentować. Według mnie historia świetna i dajesz sobie bardzo dobrze z nią radę i wgl nie widać po rozdziale, że się z nim męczyłaś.Historia jest świetna. Chociaż Michał w tej całej sytuacji zachował się nie fair, bo nawet nie chciał wysłuchać Edyty, a Łukasz mógłby zrozumieć, że dziewczyna ma własną rodzinę jest szczęśliwa i on jest już jej niepotrzebny.
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam niecierpliwie na 20 grudnia :) Bo nie mogę się doczekać co się będzie działo.
Zapraszam na pierwszy rozdział o młodym Alekno i Julce
Usuńhttp://gdy-zycie-pisze-scenariusze.blogspot.com/2013/12/rozdzia-1.html
oraz na 71
volleyball-lost-dreams.blogspot.com
w końcu mam dostęp do internetu ! i w końcu mogę przeczytać poprzednie notki oraz tą i skomentować ;D och no naprawdę coś ze mną nie tak, ale z każdym rozdziałem coraz bardziej jestem za Łukaszem ! Michał zachował się jak totalny hipokryta, nawet nie chciał wysłuchać co Edyta ma mu do powiedzenia, coś zobaczył, odebrał zupełnie inaczej niż powinien i udaje obrażone dziecko ! nieładne ;/
OdpowiedzUsuńEdyta też powinna sobie wszystko przemyśleć raz jeszcze, bo widać, że Łukasz nie jest jej do końca obojętny i jednak coś do niego dalej czuje!
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ! "Pozdrawiam :**
Niestety, ale można było się tego spodziewać. Zazwyczaj jest tak, że gdy bardzo chcemy coś ukryć to wszystko wychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Poza tym jasno widać, że Łukasz nie jest dla Edyty obojętny. Wiadomo, że łączą ich wspólne wspomnienia ale skoro ma Michała to powinna się go trzymać i nie pozwalać sobie na takie zachowania. Nie powinna bawić się w takie gierki, wiedząc do czego to wszystko może doprowadzić. Naprawdę nie chciałabym gdyby ich małżeństwo rozpadło się z powodu Łukasza ale na pewno nie będzie im teraz łatwo.
OdpowiedzUsuńCoraz bliżej święta więc przy okazji życzę ci wszystkiego co najlepsze, dużo ciepła i radości, miłości, spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń i żeby to był spokojny, szczególny czas spędzony w gronie najbliższych osób, i oczywiście dużo dużo weny.
Wesołych Świąt ;)
Teraz będzie bardzo ale to bardzo trudno. Michał nie da sobie tego zwyczajnie wytłumaczyć. Czuje się zdradzony przez własną żonę, a na pewno wierzył, że jakoś sobie poradzą z pojawieniem Żygadły. Spełniły się według niego jego najgorsze koszmary.
OdpowiedzUsuńJa wiem, że Edyta nie miała złych intencji, ale za Łukasza nie poręczę. Pokazał już kilka razy swoją twarz.
Pozdrawiam
Jejku! Edzia! Weź się w garść! Masz przy sobie takiego fajnego faceta jak Bąkiewicz a gadasz jeszcze z tym... Łukaszem? Ugh... Nigdy nie zrozumiem kobiet... Jesteśmy jakieś dziwne... :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://story-of-my-life8.blogspot.com/