Kiedyś zrozumiesz, tak miało się stać




Zagryzając wargi mocno zaciskam pięści i ze złowrogim spojrzeniem przyglądam się stojącemu naprzeciw mnie chłopakowi. Wiatr wprawia w ruch jego i tak roztrzepane włosy, a jego triumfalny uśmiech sprawia, że ostatkami sił próbuję powstrzymać się przed wybuchem płaczu.
- Oddaj to! To moje! – próbując być stanowcza pewnie wyciągam dłonie po swoją kolorową, gumową piłkę – Nie możesz jej wziąć! 
- Mówisz o tym? – śmiejąc się chłopiec unosi wysoko do góry moją zabawkę – Jeśli jest twoja to sobie ją weź. 
Prychając niezadowolona podchodzę bliżej niego i skacząc w miejscu próbuję chwycić palcami piłkę, jednak jestem za mała, a moje dłonie nawet nie ocierają się o rzecz nad głową tego niemądrego, złego chłopaczyska! Mam raptem sześć lat!
- Michał! – mimowolnie odwracam głowę w stronę skąd dochodzi głos, a widząc jak w naszym kierunku biegnie wysoka pani, w ładnej różowej garsonce robię jeden krok w tył – Co się tutaj dzieje?
- Bo on zabrał moją piłkę, proszę panią! I nie chce mi oddać, chociaż powiedziałam, że powinien mi ją dać! – zaciskając mocniej pięści spoglądam ze złością na stojącego obok mnie chłopca
- Czy to prawda Michał? 
- Ale ja ją znalazłem! Leżała przy zjeżdżalni! Skąd mogłem wiedzieć, że to jest piłka tej głupiej dziewczyny!
- Koniec rozmowy. Michał oddaj piłkę i przeproś – wysoka pani kucając obok mnie posyła w moją stronę szeroki uśmiech – jak masz na imię, kochanie?
- Edytka. – odpowiadam spuszczając głowę i kątem oka obserwując swojego niegrzecznego sąsiada
- Michaś, przeproś ładnie Edytkę i oddaj jej piłkę.
- Ale mamo….
- Bez gadania, ruchy, ruchy! 
- Przepraszam. – jego długie ręce wyciągają w moją stronę zabawkę – I weź swoją durną piłkę. Wcale jej nie chcę…

Przemierzając przedpokój ostrożnie omijam rzeczy Michała niedbale rozrzucone po całym pomieszczeniu. Nie mogę uwierzyć, że wystarczył raptem tydzień, aby nasz dom przypominał istne pobojowisko. Kilka pustych opakowań po pizzy i parę pustych puszek ulubionego piwa Bąkiewicza walają się po podłodze. Wzdychając cicho walczę z pokusą posprzątania tych wszystkich śmieci, jednak głośne przekleństwo dobiegające z kuchni sprawia, że momentalnie kieruję tam swoje kroki. Prawie bezszelestnie wchodząc za jej próg uśmiecham się delikatnie widząc jak Michał, stojąc do mnie tyłem, gotuje coś na kuchence.  Brunet nigdy nie był szefem kuchni, podejrzewam więc, że wcześniejszy wulgaryzm był jego metodą na rozładowanie frustracji kolejną kulinarną porażką.
- Cześć. – opierając się o ścianę staram się nadać swojemu głosowi jak najbardziej naturalny ton
Siatkarz, który jeszcze przed chwilą w ogóle nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności, zdziwiony odwraca się w moim kierunku
- Co ty tu robisz? – przez nieuwagę przejeżdża dłonią po nagrzanej powierzchni metalowego garnka – Cholera!
W pośpiechu wyłączając kuchenkę robi krok w bok i wkłada oparzoną rękę pod strumień zimnej wody.
- Nie odbierasz ode mnie telefonów. – chociaż jeszcze do niedawna to również był mój dom, teraz stojąc w tej dużej kuchni, którą kiedyś nazywałam swoim małym królestwem, czuję się niezwykle obco i nie na miejscu
- Dziwisz mi się? – uśmiechając się gorzko pod nosem brunet mierzy mnie pełnym wściekłości wzrokiem – Okłamałaś mnie, zdradziłaś, nie poinformowałaś o swoich planach rozwodowych, zabrałaś moją córkę z własnego domu. Mam wyliczać dalej?
- Michał nie przyszłam tutaj, aby się z tobą kłócić. Wiem, że nie zachowałam się najlepiej, ale czy możemy porozmawiać o naszym – wybitnie akcentuję to słowo – dziecku.
- Teraz myślisz o Oli?! – śmiejąc się głośno Bąkiewicz w złości chwyta wiszącą nieopodal zlewu ścierkę i mocno okręca ją wokół swojej dłoni – Teraz?! A myślałaś o niej, kiedy pieprzyłaś się z Żygadło, co?!
Delikatnie zaciskając pięści próbuję opanować niebezpieczne drżenie swojego ciała.
- Michał, ja… ja wiem, że nie powinnam… że cię zraniłam…
- Ale ty dzisiaj używasz delikatnych słów, kochanie! – przyjmujący energicznie kręci głową – „Zachowałam się nie najlepiej”, „zraniłam cię”. – przedrzeźniając mnie z ust mojego męża nawet na chwilę nie schodzi ironiczny uśmieszek – Niewiarygodne!
- Czy możesz przestać jeszcze bardziej wpędzać mnie w wyrzuty sumienia?
- Ja cię wpędzam? A to już nie mogę powiedzieć, co zrobiłaś, bo mam wrażenie, że nie do końca jesteś tego świadoma?
- Michał…
- Zniszczyłaś rodzinę naszej córce, zniszczyłaś mnie, zniszczyłaś wszystko to, co budowaliśmy przez ostatnie osiem lat, rozumiesz?!
Milczę, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że brunet ma całkowitą racje. Zaprzepaściłam wszystkie tygodnie naszego wspólnego życia, ale ja naprawdę chcę dać szansę sobie i rozgrywającemu na zupełnie nowy start.
- I to wszystko dla kogo? Dla tego frajera?! Myślisz, że się zmienił? Że cię kocha?
- Wiem, że tak jest. – mocniej zaciskając pięści staram się, aby Bąkiewicz nie wyczuł w mojej wypowiedzi nutki niepewności – Łukasz naprawdę się zmienił.
- W takim razie nie dość, że jesteś naiwna to jeszcze i głupia. – w złości rzucając ścierkę na blat kuchennej szafki, Michał nawet nie stara się ukryć swojej wściekłości – Ale wierz sobie w co chcesz, już teraz mam to naprawdę gdzieś. Chce tylko wiedzieć gdzie jest Ola? Przez ostatnie dni nie chodziła do przedszkola.
- Zawiozłam ją do swoich rodziców.
- Chcę się z nią zobaczyć. Chce, żeby wróciła do domu, do swojego pokoju. Nie masz prawa jej ode mnie separować! – podchodząc bliżej brunet celuję w moją stronę swoim długim, smukłym palcem – Nie możesz!
- I nie mam takiego zamiaru, Michał. Chcę, żebyś  wiedział, że nie będę w jakikolwiek sposób ograniczać twoich kontaktów z naszą córką. Możesz ją odwiedzać, zabierać na plac zabaw czy do kina kiedy tylko będziesz miał na to ochotę. Nigdy nie będę robiła ci z tym najmniejszych problemów, ale Ola zamieszka ze mną.
- I z nim? Chcecie stworzyć kochającą się rodzinkę, tak? Ty, ten nażelowany dupek i moja córka? – pięści mężczyzny zaciskają się, a jego kłykcie bieleją od mocnego uścisku – Nie pozwolę na to, rozumiesz! W sądzie będę o nią walczył!
- Nikt nie da ci opieki nad dzieckiem, skoro 3/4 twojego czasu pochłania praca! Codzienne treningi, wyjazdy, badania, przecież nie możesz jej ze sobą wszędzie zabierać. – ostatkiem sił staram się pokazać Bąkiewiczowi, że jestem silną, twardą kobietą – Oszczędźmy jej nerwów związanych z rozprawą i załatwmy to między sobą. Ona nie jest niczemu winna.
- Masz rację, Ola nie jest niczemu winna. – brunet przysuwa się do mnie do takiego stopnia, że czuję jego ciepły oddech na swoim policzku – Wszystko to tylko i wyłącznie twoja wina…

Puszczając się dłońmi trzepaka zwisam na nim głową w dół, swobodnie opuszczając ramiona. Zamykając oczy, uśmiecham się lekko pod nosem, pozwalając, aby delikatny wiatr rozwiewał moje włosy. W pewnym momencie czuję jak coś ciepłego i mokrego dotyka mojego policzka. Szybko otwierając powieki dłonią wycieram mokry ślad ze swojej twarzy, a do moich uszu dochodzi radosny śmiech Michała. 
- Fuj! – pociągając się ponownie na trzepak wzdrygam się lekko – Pocałowałeś mnie! 
- Nie mogłem się powstrzymać. – chłopak, niezwykle wyrośnięty jak na dwunastolatka, sprawnie podciąga się na metalowym drążku i już po chwili siedzi obok mnie, dopiero teraz dostrzegam niewielki opatrunek na jego brodzie – Nie widziałem cię cały tydzień!
- Bo wcale do mnie nie wychodziłeś! Coś się stało?
- Miałem szlaban. 
- Za co? 
- Pobiłem się z tym rudym Konradem z twojej klatki.
- O co? Znowu zabrał twoją piłkę? – śmiecąc się daję koledze lekką sójkę w bok 
- Nie. Powiedział, że dziewczyny są głupie.
- Dureń! – wykrzykuję, mocno zaciskając pięści – Sam jest głupi!
- A kiedy powiedział, że ty też jesteś głupia, to dałem mu w nos. Wiesz jak później rodzice się na mnie wściekali! Ale musiałem cię bronić, przecież kiedyś zostaniesz moją żoną!
Spoglądając na niego uśmiecham się delikatnie.
- Ale ja nie mogę zostać twoją żoną, Michał.
- Niby, dlaczego?
- Bo żona musi całować męża, a to jest obrzydliwe!


***
Witam. A więc 2/3 opowiadania już za nami. Przyznam się Wam, że jak pisałam wspomnienia Edyty jako sześcio- i dziewięciolatki nie mogłam się nie uśmiechnąć. Mi samej, przypomniało się dzieciństwo. Matko, kiedy to było! Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzień! 


4 komentarze:

  1. Hah, ostatni fragment po prostu boski! Nie mogę ze śmiechu xd Swoją drogą, co takiego się stało, że mama Michała tak nie znosi Edyty - mając na uwadze, że kiedy była dzieckiem chyba ją lubiła. Może to ta sprawa z Łukaszem, jeszcze sprzed małżeństwa pary?
    Dobrze, że Edyta przyszła porozmawiać z Miśkiem. Ale przecież nie mogła się spodziewać, że on ot tak zgodzi się, żeby Ola zamieszkała z matką i jej nowym partnerem! Mam nadzieję, że jakoś dojdą do ładu. Pytanie tylko, czy Łukasz naprawdę się zmienił, czy jednak Michał zna go lepiej niż Edyta.
    Dobrze, że została nam jeszcze ta 1/3 opowiadania :) Nie kończ!
    Całuję, Anna :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie Michaś ma rację! Co jak co,ale Edyta jest wszystkiemu winna, On chyba tylko w tej kwestii, że za mocno kochał,i był ślepy na to,co dzieje się dookoła... Tylko, czy to wada? Ja chciałabym takiego mężczyznę, który by walczył o mnie, i starał się,by każdy dzień był tylko lepszy :)
    Myślę,że praca nie ma nic wspólnego z tym,kto ma mieć dziecko,a kto nie... Szkoda,że w Polsce sąd nie zawsze to widzi...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to 2/3 opowiadania ? :( Pisz daleeeej ! <3 Kocham twoje opowiadanie <3
    rozdział jak zwykle świetny :* Boski :*
    Cały czas kibicuję Łukaszowi i Edycie :)
    Pozdrawiam i całuje :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał na chwilę obecną mocno kieruje się emocjami i ciężko mi się mu dziwić. Kobieta, którą kochał nad własne życie tak poprostu zaprzepaściła kilka lat wspólnego życia, bo pojawił się eks chłopak. Nie wiem czy Łukasz rzeczywiście się zmienił, ale strasznie żal mi córki Michała i Edyty! Ona będzie to przeżywać najbardziej.

    OdpowiedzUsuń