Trudno kochać, lecz trudniej jest nie kochać wcale Cię




- Przestań. – syczę przez zaciśnięte zęby, sama nie wiedząc, w którym momencie pojedyncze kropelki słonej cieczy zaczynają spływać po moich bladych policzkach – Nie rób z siebie męczennika. Byłeś sam na własne życzenie. Właśnie tego chciałeś, prawda? Wolności i żadnych zobowiązań.
- Dyśka. – długie, smukłe palce Łukasza niepewnie dotykają mojej dłoni zaciśniętej na kubku z kawą – Wiem, że byłem głupi i że teraz mam za swoje. 
- Dlaczego mi to robisz, co? – znajduję w sobie wystarczająco dużo odwagi by podnieść głowę i spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki – Nie wystarczyło ci, że już raz zniszczyłeś mi życie? Chcesz to zrobić po raz drugi?
- To nie tak. – brak mojej jakiejkolwiek reakcji na jego dotyk wyraźnie go ośmieliło, oplatając obie moje dłonie swoimi odwzajemnia mój wzrok – Nie myśl, że chcę zniszczyć waszą rodzinę.
- To w takim razie czego chcesz?
- Chcę tylko mieć z tobą kontakt. Móc przyjść do ciebie raz na jakiś czas i porozmawiać, móc się z tobą widzieć i cię rozśmieszać, tak jak dawniej. O nic więcej. – uśmiechając się delikatnie kiwa głową – Możesz mi uwierzyć.

Biorąc głęboki oddech z ulgą przyjmuję fakt, że Ola wreszcie usnęła. Najciszej jak potrafię zamykam za sobą drzwi do jednego z pokoi w mieszkaniu Łukasza, poczym na palach udaję się do kuchni. Nie wkładając zbyt dużo wysiłku w poszukiwanie od razu wyciągam z lodówki napoczętą butelkę wina, a z jednej z szafek wydobywam kieliszek. Udając się do salonu kątem oka jeszcze raz zerkam na sypialnię, w której dochodzi do mnie cichutkie pochrapywanie córeczki.  Rozsiadając się wygodnie na kanapie nalewam do naczynka odrobinę alkoholu resztę odstawiając na stół i niemal natychmiast upijam spory łyk czerwonej, przyjemnie kojącej cieszy.
Kretynka!
To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Nigdy nie podejrzewałam, że Michał dowie się o moim romansie z Łukaszem i papierach rozwodowych w tak okrutny sposób. Miałam nadzieję, że po urodzinach Oli usiądziemy i bez żadnych świadków powiem brunetowi, że nasze małżeństwo od pewnego czasu istnieje już tylko na papierze. Łudziłam się, że Bąkiewicz, przynajmniej postara się mnie zrozumieć, ale znalezienie podpisanych przeze mnie dokumentów i to jeszcze podczas uroczystości, na której obecni byli praktycznie wszyscy nasi najbliżsi jeszcze bardziej go podjudziło. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że dzieci zajęte głośną, radosną zabawą w ogóle nie zwróciły uwagi na naszą kłótnie. Niemniej jednak, zgromadzone w jadalni, starsze towarzystwo słyszało wszystko, aż zanadto dobrze, szczególnie teściowa. Podczas gdy moi rodzice, zawstydzeni opuszczali nasz dom, matka Michała zdawała się czerpać ogromną satysfakcję z mojej osobistej porażki. W końcu miała rację – naprawdę zniszczyłam życie jej synowi, a ona przecież od samego początku mnie przejrzała. 
Brawo, Edyta brawo!
Uśmiechając się ironicznie pod nosem, dłonią delikatnie wprawiam w ruch kieliszek przyglądając się jak czerwone wino obija się o jego ścianki. Wiem, że za rozpad mojego małżeństwa z Michałem całkowitą winę ponoszę ja, ale nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Sytuacja, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy na dobrą sprawę nie miła dobrego wyjścia – cokolwiek bym nie zrobiła, jakąkolwiek inną drogę bym obrała, ktoś musiałby zostać zraniony. Może i zachowałam się egoistycznie wybierając ścieżkę, która pozwoli mi odnaleźć swoją bezpieczną przystań u boku Łukasza, ale naprawdę nie mogłam postąpić inaczej. Mam już serdecznie dosyć zajmowania się wszystkimi na około, patrzenia na ich potrzeby i marzenia, podczas gdy swoje spycham gdzieś głęboko na drugi plan. Przecież też mam prawo kochać i być kochaną, prawda? 
Uciekłaś, pani psycholog! 
Wzdychając lekko kiwam głową. O ile być może znajdzie się ktoś, kto zrozumie moją decyzję o rozwodzie, o tyle jestem przekonana, że nikt nie pochwali tego, co zrobiłam później. Nie czekając na Michała spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy swoje i Oli, w duszy ciesząc się, że kilka tygodni temu zgodziłam się wziąć od Łukasza klucz do jego mieszkania. Wiem, że powinnam porozmawiać z mężem, ale byłam święcie przekonana, że dzisiaj spokojna konwersacja nie wchodziłaby w grę, a nie chciałam, aby Ola zapamiętała ze swoich piątych urodzin ogromną kłótnie rodziców. Przynajmniej tego chciałam jej oszczędzić, co jednak nie do końca mi się udało. Dam Bąkiewiczowi kilka dni na uspokojenie nerwów i dopiero wtedy postaramy się razem dojść do jakiś konkretów w sprawie Oli. W głębi serca mam nadzieję, że Michał zgodzi się, aby nasza córka została ze mną, podczas gdy on będzie mógł widywać się z nią, kiedy tylko będzie miał na to ochotę. Na pewno nigdy, naumyślnie, nie będę ograniczać jego kontaktów z dzieckiem.  To mogę siatkarzowi zagwarantować.
Odstawiając na blat stolika pusty kieliszek sięgam dłonią po swoją komórkę. Z lekką ulgą stwierdzam, że mój mąż odpuścił sobie i nie „atakuje” mnie milionem połączeń i SMS-ów. Mechanicznie wystukując na dotykowej klawiaturze tak dobrze mi znaną kombinację dziewięciu cyfr cierpliwie czekam, aż po drugiej stronie usłyszę głos, który zawsze dodaje mi masę otuchy i sprawia, że w moim brzuchu szaleje prawdziwe tornado motyli. 
- Cześć, słońce. Coś się stało, że dzwonisz? – mimowolnie uśmiecham się pod nosem wyobrażając sobie, że właśnie teraz ramiona Żygadło szczelnie otulają moje ciało
- Cześć Łukasz. Ja zrobiłam to, wyprowadziłam się od Michała, z Olą jesteśmy w twoim mieszkaniu. – wyrzucam z siebie słowa na jednym oddechu – Michał znalazł papiery rozwodowe i dowiedział się o naszym romansie. 
- Poczekaj, poczekaj! Powoli. Powiedz wszystko jeszcze raz, dobrze skrabie?
- Michał znalazł dokumenty od prawnika. Strasznie się wściekał i krzyczał. – staram się mówić spokojniej, tak aby przekazać siatkarzowi jak najbardziej szczegółową relację – Nie było sensu dalej udawać, że nic nas nie łączy. Powiedział Michałowi o tym, że od trzech miesięcy mamy romans, a potem, kiedy nie było go w domu, spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy, wsadziłam Olę w samochód i przyjechałam do ciebie. Mam nadzieję, że się nie gniewasz? 
Mocniej zaciskając dłonie na telefonie z niecierpliwością czekam na jakąkolwiek reakcję Łukasza. Słysząc tak dobrze znany mi głos, wiem, że jego entuzjazm nie jest udawany.
- Dyśka nawet nie wiesz jak się cieszę, że wreszcie się na to zdecydowałaś!
Biorąc głębszy wdech, wzdycham cichutko, mając wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi, a ciało uniesie się kilka centymetrów nad ziemią. Właśnie tego oczekiwałam od rozgrywającego. Chciałam, aby poparł moją decyzję, aby szczerze ucieszył się, że zdecydowałam się na tak odważny krok, który przecież również dla niego oznacza nowy początek. Jest zupełnie tak jakby los, który wcześniej postanowił nam spłatać figla, teraz dał nam okazję na jeszcze jeden start we wspólnym życiu.
- Naprawdę?
- No Boga, tak! Myślałem, że nigdy nie odejdziesz od Michała i dla dobra Oli będziesz tkwić w tym swoim pseudomałżeństwie, a tego chyba bym nie zniósł. I wcale nie chodzi tu o to, że Bąkiewicz by wygrał, nie! Nie mógłbym wytrzymać myśli, że jesteś tak daleko ode mnie, tak bardzo nieszczęśliwa w związku, w którym się dusisz. Wiesz co, Dyśka?
- Tak?
- Kocham cię jak jakiś wariat… 

- Zastanawiałam się nad tym, jakby to było gdybyśmy razem zwiedzali wszystkie te miejsca, o których opowiadasz. – ze wzrokiem wciąż utkwionym w swoim kieliszku za wszelką cenę staram się nadać swojemu głosowi jak najbardziej naturalny ton – Jak to by było gdybyśmy oboje podróżowali, poznawali nowe osoby, poznawali cały świat… razem.  – pomimo najszczerszych chęci nie mogę zapanować nad pierwszymi kropelkami łez, które niekontrolowane chcą wydostać się spod moich powiek – Zastanawiam się dlaczego to nie ja zasługiwałam na miano twojej żony, dlaczego mnie wtedy zostawiłeś i dlaczego mimo tego wszystkiego nadal tak cholernie mi na tobie zależy, Łukasz.
- Dyśka… -  jego ciepłe dłonie obejmują moje ostrożnie wysuwając z nich naczynko z winem i odstawiają go na stolik – Przecież wiesz, że ja…
- Nie, Łukasz. Nie kończ, proszę nie mów tego. Po prostu zapomnijmy o tym, że to powiedziałam, dobrze? – szybko zacierając z policzków pierwsze oznaki słabości wstaję z miejsca – Ja w ogóle nie powinnam była tu przychodzić. Przepraszam, lepiej już pójdę.
Chcę stąd uciec i być jak najdalej od Żygadło, od tego przeklętego uczucia, od tych wszystkich wspomnień. Popełniłam błąd godząc się na te spotkanie, gdybym tylko wiedziała…
… jego silna dłoń pewnie łapie mój nadgarstek i zdecydowanym ruchem pociąga mnie wprost w jego ramiona. Malinowe wargi mężczyzny niemal natychmiast odnajdują drogę do moich łącząc je w długim namiętnym pocałunku, na który tyle czasu czekałam. Wzdychając lekko całkowicie się poddaję jego pieszczotom, ignorując głośny krzyk rozsądku. Duże dłonie siatkarza sprawnym ruchem rozpinają zamek mojej sukienki, pozwalając jej wolnym ruchem zsunąć się z moich ramion.
- Jesteś taka piękna, Edyta  – szepcąc delikatnie muska swoimi wargami kącik moich ust – Najpiękniejsza.
Delikatnie drżę pod wpływem ciepła rąk Łukasza, jednak nie wzbraniam się przed jego kolejnymi gestami. Nie przerywając pocałunku dłonie bruneta zaczynają zjeżdżać niżej ponownie poznając fakturę mojego ciała, które jakby było stworzone tylko do jego dotyku.
- Nigdy nie przestałem Cię kochać, Dyśka…


***

Odpukać – ponownie jestem na czas i nawet jestem zadowolona z tego co udało mi się Wam przedstawić. Może to nie do końca tak miało wyglądać, ale podobno nie od razu Rzym zbudowano. Widzimy się za tydzień, trzymajcie się ciepło! 


5 komentarzy:

  1. Zajefajny rozdział <333
    Teraz tylko sielanka Edzi z Łukaszem <3 Cały czas im kibicuję. <3 chociaz nie wydaję mi się żeby Michał tak łatwo odpuścił ! :P
    Pozdrawiam i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za nieobecność. Uczelnia mnie wykańcza, a to dopiero połowa sesji... Anyway. Nadal trudno mi powiedzieć, komu "kibicuję". Z jednej strony jest Michał, który bardzo kocha Edytę i ciężko mu jest bez niej, choć teraz może tego nie okazuje za bardzo - jest po prostu zraniony i czuje się, dosłownie, zdradzony przez najbliższą mu osobę. Z drugiej strony mamy Łukasza, którego trochę trudno mi rozgryźć. Niby chce szczęścia Dyśki i wyznaje jej uczucia, ale mam też wrażenie, że po prostu chce się za coś Bąkiewiczowi odgryźć. Cóż. W tym wszystkim jest Edyta, która wydaje się wiedzieć, czego chce. I chyba jednak nie czuje zbyt wiele do Michała, skoro postanowiła odejść.
    Pozdrawiam i do następnego! :*
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. Buuu, miałam nadzieję, że Łukasz kopnie ją w tyłek i pokaże prawdziwą twarz. Przykro mi, ale nie wierzę w tą miłość. Niech sobie spijają z dzióbków. Ja mam przed oczami zrozpaczonego Michała. Edyta go wykorzystała. Gdy Żygadło ją porzucił, Bąku się nią zaopiekował i dawał poczucie bezpieczeństwa. Padł ofiarą dwójki niedojrzałych ludzi, a przy okazji i Ola.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że myślenie o sobie sparwia, że krzywda jaką tym wyrządzamy niszczy osoby teoretycznie nam bliskie. Edyta jest płytką laską, która bierze od każdego to czego chce,m a nie daje nic w zamian! Tak naprawdę może to dobrze, że zostawiłą Michała. Niech on sobie znajdzie kogoś, kto da mu to czego potzrebuje czyli miłość bezwarunkową!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co z Niej za matka, skoro nie rozumie, czego na prawdę chce jej córka... Nie może odciągać jej teraz od Ojca, w którym widzi wzór do naśladowania, kocha Go nad życie, i na zawsze tak pozostanie... Kobiety często w takich sytuacjach myślą tylko o sobie,a często to faceci są lepszymi tatusiami dla swoich córek...
    Mam nadzieję, że Michaś będzie walczyć o Olkę,bo o swoją ( mam nadzieję byłą już żonę) nie warto...
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń