Prostując się Łukasz uważnie przygląda się przyjmującemu. Michał doskonale zna ten triumfujący uśmieszek rozgrywającego.
- Myślisz, że mnie przestraszysz? Oj Michaś, Michaś. Spójrz na to z innej strony, gdyby nie ja zapewne nigdy nie miałbyś swojej szansy.
Mocniej zaciskając pięści Bąkiewicz stara się ignorować słowa siatkarza, jednak ten doskonale wie, że uderzył w czuły punkt.
- Widziałem wasze wspólne zdjęcia.
Kłykcie Michała bieleją od mocnego uścisku. Ostatkiem sił powstrzymując się od reakcji przyjmujący z głośnym hukiem zamyka swoją szafkę i przekręca kluczyk.
- Uroczą macie córeczkę. Ola, tak?
Cała frustracja, która zbierała się w brunecie od samego rana, nagle znalazła swoje ujście. Niewiele myśląc Bąkiewicz rusza ku rozgrywającemu. Łapiąc go za koszulkę popycha do tyłu i mocno napiera na niego całą swoją siłą.
- Zostaw moją rodzinę w spokoju, jasne!?
Uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł na twarzy Żygadło szybko ustępuje miejsce grymasowi. Kluczyk jednej z szafek boleśnie wbija mu się w plecy.
- Po co mi zrobisz? – nic się nie zmienił, nadal jest tak samo arogancki jak kilka lat wcześniej – Pobijesz? Już się boję.
Ironia rozgrywającego doprowadza Michała do szału. Jego długie, smukłe palce mocniej zaciskają się na materiale zielonego podkoszulka Łukasza.
- Jeśli myślisz, że moje pojawienie się nic nie zmieni i nadal będziecie takim idealnym małżeństwem to nie dość, że jesteś naiwny to jeszcze i głupi.
- Zamknij się!
- Zabiorę ci ją tak samo jak dawniej, zobaczysz. I Edytę i twoją córkę.
On to wiedział! Od samego początku intuicja podpowiadała mu, że w jego małżeństwie coś dzieje się, a on, ślepo wierząc ukochanej żonie, zupełnie ignorował swoje domysły. Już na samym początku powinien odciąć się od klubu i przyjąć ofertę każdej innej drużyny, oby tylko odseparować Edytę od Żygadło. Powinien był wiedzieć o tym, że pojawienie się rozgrywającego nie zwiastuje nic dobrego, ale on, przekonany o wielkim uczuciu brunetki, był pewny, że oboje, ramię w ramię, przejdą przez ten ciężki dla siebie okres. Przecież to nie był pierwszy ich kryzys. Doskonale wiedział, że małżeństwo to nie tylko wspólne śniadania, wyjścia na różne rodzinne uroczystości i dzielenie łoża. Małżeństwo to również wiele kompromisów, masa wyrzeczeń i bezgraniczne zaufanie, które w jego przypadku doprowadziło go do ruiny. Nie miał już nic. Jego, jeszcze nie tak dawno, ułożone życie legło w gruzach, a wszystko to co przez tyle lat budował nie miało najmniejszego sensu. Edyta, jego największa i jedyna miłość, zdradziła go. Jak gdyby nigdy nic zaprzepaściła to, co mieli najważniejszego – siebie, swoją rodzinę, swój własny mały świat.
Dziwka!
Nienawidzi jej! Jak mogła tak postąpić?! Bez żadnych wyrzutów sumienie rozpieprzyła ich związek, skazując tym samym Olę na dorastanie w rozbitej rodzinie. Nie wyobrażał sobie, że po tym wszystkim mieliby jeszcze być razem. Nawet gdyby chciał, obawiał się, że tutaj nie ma już co ratować. Ona miała Łukasza - swojego rycerza w srebrnej zbroi na białym koniu, a przyjmujący tak naprawdę nigdy z nim nie wygrał. Bąkiewicz łudził się, że był w stanie zawładnąć jej sercem, ale tak naprawdę Edyta nigdy nie zapomniała o Żygadło. Nawet będąc już żoną Michała, tęskniła za nim, myślała o nim i bezgranicznie go kochała.
Idiota!
Najchętniej obiłyby rozgrywającemu ten jego triumfujący uśmieszek. W końcu z takim zamiarem wybiegł z domu. Jego zespołowy kolega zniszczył jego rodzinę, więc on jaką niewielką rekompensatę chciał złamać rywalowi nos. Jego plan pewnie doszedłby do skutku, gdyby nie fakt, że Łukasz razem z innymi powołanymi przez Antigę* reprezentantami przygotowuje się do ciężkiego sezonu w kadrze. Michał zupełnie o tym zapomniał i dopiero krzyk sąsiadki Żygadło, która zaniepokojona hałasami na klatce postanowiła interweniować, sprawiły, że Bąkiewicz zaczął racjonalnie myśleć. Całkowicie ignorując niewybredne wyzwiska, które padały z ust kobiety pod jego adresem, zbiegł szybko ze schodów, aby później godzinami włóczyć się po tętniącej życiem Częstochowie. Nie chciał wracać do domu, nie ma ochoty na spotkanie z żoną, która w tak perfidny sposób postanowiła zadrwić sobie z ich małżeństwa. Wściekłość wypełniała praktycznie każdy zakamarek jego ciała i jedynie mała, pulsująca „rana” w sercu z ogromną siłą przypominała mu o tym, że to przecież jego Edyta, jego żona, jego ukochana. Chociaż teraz jest przekonany, że nie miałby problemu z wyrzuceniem brunetce w twarz jak perfidną i zimną jest osobą, to jednak, kiedy przeszłaby mu pierwsza złość zacząłby za nią tęsknić. Nie wyobraża sobie, że mieliby żyć dalej razem, ale z drugiej strony przeraża go myśl, że mogłoby zabraknąć Edyty w jego życiu. Czuje się zdradzony, oszukany, wykpiony i rozdarty – mimo tego wszystkiego, o czym się dzisiaj dowiedział nadal chce wierzyć, że to jakiś cholernie zły sen, po którego skończeniu dalej będą tworzyć idealną rodzinę.
Kiedy po paru godzinach bezcelowego spaceru po Częstochowie wraca z powrotem do domu obiecuje sobie, że dla dobra Oli postara się być jak najbardziej spokojny podczas rozmowy z Edytą. Chociaż będzie go to kosztować dużo wysiłku nie pozwoli by te wszystkie targające nim złe emocje zawładnęły jego rozumem. Muszą w jakiś sposób zastanowić się co dalej zrobią – mają przecież córkę i to przede wszystkim o niej powinni myśleć.
Oleńka…
Zbliżając się do swojej posesji Michał od razu wyczuwa, że coś jest nie tak. Wcześniej pełny samochodów podjazd świeci teraz pustkami nie licząc samochodu Edyty, do którego bagażnika brunetka pakuje niewielką, granatową walizkę. Zamykając go z całej siły kobieta w pośpiechu kieruję się w stronę miejsca dla kierowcy, zupełnie nie zwracając uwagi na zbliżającą się do niej postać Bąkiewicza.
- Co ty najlepszego robisz?! – podbiegając do auta, brunet pewnie przytrzymuje drzwi, tak aby Edyta nie mogła ich zamknąć – Co to ma znaczyć?! – nerwowo zaglądając do tyłu siatkarz zauważa drobną sylwetkę swojej córeczki
- Tatusiu, mama powiedziała, że nie będę dzisiaj spała w swoim pokoju. – jej słaby głosik w uszach Bąkiewicza osiąga poziom krzyku – I powiedziała, że nie możesz jechać z nami, dlaczego?
- Edyta do cholery co ty najlepszego robisz?!
- Michał, tak będzie lepiej. – wkładając kluczyk do stacyjki kobieta nie patrzy na męża – Pomyślałam, że musisz ochłonąć, przemyśleć to wszystko, a kiedy się uspokoisz spokojnie porozmawiamy.
- I dlatego uprowadzasz moją córkę z domu! – miał być spokojny, ale jak można zachować zimną krew w takiej sytuacji
- Nie zapominaj, że to także moja córka. – odpalając silnik brunetka pewnie łapię klamkę u drzwi próbując je zamknąć – Nie mogę jej zostawić z tobą, nie dzisiaj, Michał.
- Wróć do domu i wtedy porozmawiamy. – mocno zaciskając palce na drzwiach przyjmujący uważnie cedzi każde słowo – Nie wygłupiaj się.
- Nie dzisiaj, Michał. Odezwę się do ciebie w najbliższych dniach, a kiedy trochę ochłoniesz będziesz mógł spotkać się z Olą.
Kobieta z całej siły pociągnęła drzwi w swoim kierunku, sprawiając, że siatkarz mimowolnie zabiera z nich palce.
- Edyta, do cholery tak się nie robi! – z bezsilności Bąkiewicz kopie z całej siły w maskę samochodu – Słyszysz! Tak się nie robi!
Jednak jego żona udaje, że nic nie słyszy. W pośpiechu wyjeżdża samochodem nie zwracając na niego uwagi. Gdy tylko auto znika w bramie Michał mocno zaciskając pięści odwraca się na pięcie i z pełną mocą kopie w stojący za nim kosz na śmieci, który z hukiem upada na brukowany chodnik.
- Kurwa! – ma gdzieś wścibskich sąsiadów, którzy stojąc w oknach przypatrrują się całej tej scenie – Kurwa, kurwa, kurwa!
Idąc w stronę mieszkania siatkarz z trudem powstrzymuje łzy. Dawno nie płakał, jednak teraz ma wrażenie, że pozostało mu tylko to. Z trzaskiem zamykając drzwi wejściowe Bąkiewicz przywiera do nimi plecami, a zjeżdżając po niech w dół chowa twarz w dłoniach, dając całkowity upust swoim emocjom…
***
Co prawda jestem na czas, ale nie do końca satysfakcjonuje mnie to co napisałam, W sumie wiedziałam jak ten odcinek miał wyglądać, ale jak przyszło, co do czego to wyszło tak jak wyszło. Niestety nie mam siły i czasu, aby dopracować to do takiego poziomu, jaki chciałabym Wam przedstawić. Mam nadzieję, że następny pójdzie mi już lepiej. Pozdrawiam
Super rozdział !
OdpowiedzUsuńWydaję mi się po tym rozdziale i po tej rozmowie z Bąkiewiczem , Edyta chce z nim jeszcze być niewiem dlaczego, mam jakieś przeczucia :P
Pozdrawiam ! :)
Biedny Michaś :-( naprawdę, jego jedyny błąd to, że zakochał się i zaufał kobiecie, która tego nie doceniła, ba nie odwzajemniła kompletnie. Jedyna zaleta to poznanie prawdy o naiwności Edyty. Ona poleciałaby za Łukaszem w każdych okolicznościach. A z kolei Żygadło poczuje stysfakcje wygranej, a potem się znudzi i znowu zniknie.
OdpowiedzUsuńEdyta postepuje jak najgorsza osoba pod słońcem. Ola jest ich wspólnym dzieckiem i dlaczego niby będzie jej lepiej z matką? Matką, która zrujnowała ich rodzinę, kłamała, oszukiwała i na celu miała tylko własne szczęście. Mała powinna zostać z Michałem.
Pozdrawiam
Co za kobieta!! Zdradza, niszczy, a teraz zabiera dziecko i ucieka przed rozmową i konsekwencjami. W Polsce prawa ojców są bardzo trudne do respektowania, albo nawet wcale ich nie mają ale pierwsze co Michał powinien zrobić, to wstrzymać córce paszport, żeby Edyta nie mogła wyjechać z Polski bez jego zgody. Łukasz jeśli zechce wyjechać i zabrać ją ze sobą??
OdpowiedzUsuńWłaściwie tutaj Michał ma już postawę, gdzie nie może ufać swojej własnej żonie... Nie dziwię mu się, bo jak można ufać kobiecie, z którą ma się dziecko, dzieliło się jedno łóżko, jadało śniadania, obiady, kolacje, a ona przekreśliła to wszystko słabością do Żygadło... Coś jednak przeczuwam, że to Bąkiewicz jednak będzie tym zwycięskim,i to nie koniecznie poprzez ponowny związek z żoną...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za opóźnienia :*