Przepraszam Cię, złamałam serce Twe




Urodziny Oli w naszym domu zawsze są ogromnym świętem. W ten jeden, szczególny dzień w roku razem z Michałem pozwalamy jej czuć się jak mała księżniczka, spełniając każde jej, nawet najbardziej absurdalne życzenie, jak na przykład lody na śniadanie jedzone podczas oglądania jej ulubionej bajki. Tradycją stało się również to, że w tej wyjątkowy, majowy dzień nasz, na co dzień spokojny dom, zamienia się w istny rozgardiasz. Przy wspólnym stole zasiadamy wówczas razem z naszymi rodzicami, braćmi Michała oraz najbliższymi znajomymi. Cała gromadka dzieci, prowadzona oczywiście przez naszą córkę, bawi się radośnie w salonie, podczas gdy my – starsze towarzystwo, w jadalni oddajemy się przyjemnej, lekkiej rozmowie.
Przypatrując się naszym gościom uśmiecham się delikatnie pod nosem. Gwar panujący w naszym domu pozwala mi chociaż na krótką chwilę odwrócić myśli od mojej decyzji podjętej kilka dni temu – chcę rozwodu. Mam dosyć ciągłego oszukiwania wszystkich na około, że jestem szczęśliwa będąc w związku z Michałem. Nie można przecież cały czas żyć w kłamstwie, a ostatnia rozmowa z Łukaszem tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że szybka decyzja o zakończeniu naszego małżeństwa będzie dla Oli łatwiejsza do zniesienia teraz, niż za kilka lat. Dlatego też od razu, gdy tylko podjęłam decyzje o rozstaniu, udałam się do adwokata po stosowne papiery, które teraz leżą bezpiecznie schowane w biblioteczce.
- Mamusiu. – filigranowa brunetka zmęczona opada na miejsce obok mnie, a jej drobna rączka ląduje na moim udzie – Kiedy będzie tort?
- Niedługo. – dłonią ostrożnie zakładając kosmyk włosów za jej uszko muskam wargami jej odsłonięte czoło – Biegnij jeszcze się trochę pobawić.
Ola ochoczo kiwając głową wraca do reszty wesołej, młodej ferajny, podczas gdy ja czuję na sobie uważny wzrok mojej teściowej. Unosząc wzrok napotykam jej nieufne spojrzenie. Nigdy mnie nie lubiła. Od samego początku traktowała mnie jak podrzutka. Nigdy nie zapomnę, jak na dwa tygodnie przed naszym ślubem przyszła do wynajmowanego przez nas małego mieszkanka w Piotrkowie, aby „poważnie” ze mną porozmawiać. Przynajmniej tak mówiła mi przez telefon, prosząc, abym nic nie mówiła o naszym spotkaniu Michałowi. W rzeczywistości przyszła do mnie tylko po to, aby powiedzieć, że nigdy nie będzie mnie traktować jak prawowitego członka rodziny Bąkiewiczów. Słuchając o tym, że zniszczę jej synowi karierę, że zaprzepaszczę jego szansę i zrujnuję marzenia moje serce pękało na tysiące malutkich kawałeczków. Nie byłam w stanie wysłuchać jej do końca, otwierając drzwi kazałam jej się wynosić, a samemu Michałowi nigdy nie wspomniałam o tej wizycie. To przecież była jego matka, nie wyobrażałam sobie, aby po tym jak Bąkiewicz dowiedziałaby się o jej zachowaniu  ich relacje nadal mogły układać się tak dobrze.
- Słuchajcie, mam do was pytanie. – słysząc roześmiany głos szwagra prawie niezauważalnie kręcę głową, aby odpędzić od siebie niewygodne wspomnienia – Opowiadaliście, że ostatnio mieliście bardzo fajną miejscówkę w górach, a my tak właśnie pomyśleliśmy, że może wybierzemy się całą rodziną na jakiś urlop w góry. – Paweł z czułością spogląda na siedzącą obok żonę, a jego dłoń wędruje  niżej, aby z pewnością zacisnąć się na drobniej dłoni Magdy – Moglibyście nam dać namiary?
Spoglądając na ich szczęście nie mogłam opanować lekkiego ukłucia rozczarowania. Ja i Michał też tacy kiedyś byliśmy. Zakochani, nie widzący poza sobą świata i naiwnie wierzący, że tak już będzie na zawsze.
- Jasne. – siatkarz wstając z miejsca z uśmiechem spogląda na brata – Mamy ulotkę tego pensjonatu. Zaraz wam ją przyniosę i jak wrócicie do domu to będziecie mogli przyjrzeć się bliżej ich ofercie.
- A ja przez ten czas przygotuję tort i poczekam na Ciebie w kuchni. – również podnosząc się z krzesła wciąż staram się ignorować przeszywający mnie na wskroś wzrok teściowej
Chociaż wiem, że to irracjonalne to zdaję mi się, że ona o wszystkim wie. Mam nieodparte wrażenie, że matka Michała dowiedziała się o moim romansie i tylko dbając o dobro syna i wnuczki nie roztrąbiła jeszcze o tym na prawo i lewo.
Popadasz w paranoję, kobieto! 
Wyciągając z lodówki tort w kształcie księżniczki ostrożnie odstawiam go na blat stołu, a następnie wbijam w niego świeczkę – fikuśną cyferkę pięć. Z jadalni dochodzą mnie wesołe rozmowy gości, a radosne krzyki gromadki dzieci utwierdzają mnie w przekonaniu, że ten dzień musi być wspaniały, taki, o którym Ola długo nie będzie mogła zapomnieć.  Podpalając świeczkę co chwila zerkam na próg kuchni oczekując na Michała. Po chwili słysząc jak szybko zbiega ze schodów uśmiecham się lekko pod nosem.
- Już miałam cię wołać. – gdy tylko kątem oka dostrzegam bruneta odwracam się do niego bokiem, jednocześnie sięgając po tort
- Co to ma być?! – rozzłoszczony siatkarz rzuca na stół kilka kartek, widząc wypełniony przeze mnie pozew o rozwód, moje serce mimowolnie przystaje bić.
Byłam święcie przekonana, że Michał nie będzie zaglądał do mojej szuflady w biblioteczce i nie znajdzie dokumentów.
- Michał ja… - nie wiem co mam powiedzieć, tyle razy zastanawiałam się jak przekaże Bąkiewiczowi tę wiadomość, a teraz po prostu brakuje mi słów
- Pytam się co to kurwa ma być?!
- Miałam ci o tym powiedzieć. – spuszczając głowę, lekko zaciskam pięści próbując opanować drżenie swojego ciała
- Kiedy?! – jego ironiczny śmiech zdaje się przenikać do każdego zakamarka mojego ciała - Kiedy przyszłoby do mnie wezwanie z sądu na rozprawę?!
- Nie chciałam ci o tym mówić przed urodzinami Oli, dobrze? – znajduję w sobie dość odwagi, aby spojrzeć mu w oczy
- Niesłychane! Pomyślałaś o naszej córce, zadziwiasz mnie. Jesteś naprawdę wspaniałomyślna, kochanie!  – jego głos coraz bardziej nabiera na sile – To on, tak?! To dla niego to wszystko!
- Michał, proszę Cię nie krzycz i uspokój się. Są urodziny Oli,  jest pełno gości, nie możemy porozmawiać o tym wszystkim wieczorem?
- No chyba sobie kpisz! Znajduję pozew o rozwód, a ty każesz mi być spokojnym?!
- Wszystko ci wytłumaczę, tylko błagam nie teraz.
- Chcę wiedzieć czy to dla niego robisz. Czy dla niego chcesz rozwodu?!
Czując pod powiekami pojedyncze kropelki słonej cieczy jestem w stanie jedynie kiwnąć głową na potwierdzenie jego słów.
- Ile to trwa?!
- Michał, proszę…
- Pytałem, ile to wszystko trwa do cholery?! – spoglądam jak ten tak zazwyczaj spokojny i uśmiechnięty Bąkiewicz stoi przede mną z mocno napiętymi mięśniami, a jego pięści nerwowo zaciskają się i rozluźniają – Ile?!
- Trzy miesiące.
Mocne uderzenie bruneta w blat stołu sprawia, że tort mocno się trzęsie. Dopiero teraz zwracam uwagę na fakt, że tętniąca wcześniej od rozmów jadalnia, pogrążona jest w ponurym milczeniu i jedynie dzieci, nieświadome całego zajścia radośnie krzycząc bawią się dalej.
- Wiedziałem, od samego początku wiedziałem!  Odkąd wtedy od niego wróciłaś! Pieprzyłaś się z nim, a potem w żywe oczy kłamałaś mi, że nic pomiędzy wami nie zaszło! A ja głupi jeszcze cie przepraszałem!
- Michał proszę… - wyciągam w jego stronę drżącą dłoń chcąc go uspokoić, jednak siatkarz mimowolnie się odsuwa
- Nie! Rozpieprzyłaś wszystko, Edyta, wszystko. – energicznie kręcąc głową Michał pewnie wycofuje się w stronę wyjścia z kuchni – Rozpieprzyłaś nas, naszą rodzinę, wszystko.
Nie zatrzymuję go, kiedy wychodzi z pomieszczenia. Opierając się dłońmi o krawędź kuchennego stołu oddycham głęboko, a słysząc głośne trzaśnięcie drzwi wejściowych mimowolnie podskakuję ze strachu. Najchętniej, chciałabym zaszyć się teraz w ciepłych ramionach Łukasza i usłyszeć od niego, że wszystko będzie dobrze, ale przecież nie mogłam tego zrobić. Musiałam doprowadzić tę całą farsę związaną z urodzinami Oli do końca. Po raz ostatni nabierając sporą ilość powietrza w płuca drżącymi dłońmi sięgam po tort. „Przyklejając” na twarzy sztuczny uśmiech kieruję się w stronę jadalni, jednak w momencie przekroczenia jej progu mam ochotę natychmiast uciec. Wcześniej radośni goście, teraz spoglądają na mnie znacząco i jedynie w spojrzeniu Doroty dostrzegam cień wsparcia.
- Olcia, skrabie. Chodź na tort. – mój cichy, drżący głos zdradza stan w jakim się znajduję
Śmiejąc się radośnie moja córeczka podbiega do mnie, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że jej do tej pory ułożony świat staje właśnie do góry nogami.
- A gdzie jest tatuś?
Spoglądam w jej duże, ufne oczka i nie jestem w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Tata musiał pilnie wyjść wiesz, króliku. – wstając ze swojego miejsca Dawid podchodzi do Oli i kucając obok niej delikatnie obejmuje ją ramieniem – Ale niebawem wróci, a my zostawimy dla niego duży kawałek tortu. Bo to w końcu duży facet jest, tak?
Brunetka spoglądając na Murka ochoczo kiwa główką.
- A teraz pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki. Tylko pamiętaj nic nikomu nie mów, inaczej się nie spełni. – wargi siatkarza delikatnie muskają zaróżowiony policzek mojej córki – Wszystkiego najlepszego, króliku.
Słuchając zaleceń wujka Ola z całej siły dmucha w płomień palącej się świeczki, a po chwili uśmiechając się szeroko wysłuchuje „Sto lat” od swoich gości. Dołączając się do śpiewu z trudem powstrzymuję łzy, doskonale wiedząc, że dałam swojej ukochanej księżniczce najgorszy urodzinowy prezent...

- Ja Michał…
- Ja Edyta…
- …. biorę sobie ciebie za żonę…
- …. za męża…
- …. i ślubuję ci miłość..
- … wierność…
- … i uczciwość małżeńską…
- … oraz to, że cię nie opuszczę…
- … aż do śmierci…

***
Witam! Bardzo dawno mnie tutaj nie było, ale postanowiłam wrócić. To moje postanowienie noworoczne - doprowadzić historię Michała, Edyty, Oli i Łukasza do końca. Mam nadzieję, że jeszcze do końca o Tea nie zapomnieliście i dacie mi trochę czasu, abym mogła znów wejść w ten tworzony przez siebie świat. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, przesyłając Wam najlepsze noworoczne życzenia! 

6 komentarzy:

  1. No. Nie powiem. To było oczywiste, że ta sprawa z rozwodem kiedyś się wyda. Michał znalazł te papiery w najmniej odpowiednim momencie, nie ma co. Doskonale rozumiem, ja musiał się czuć. Dobrze, że Mała nie zorientowała się, że coś jest nie tak. Jak się mówi, czego nie zobaczy, to go nie zaboli - kiedyś oczywiście trzeba będzie jej wszystko wytłumaczyć, ale teraz chyba po prostu nikt nie jest na to gotowy.
    Wyobrażam sobie teraz triumfującą mamę Michała. Przecież ona od początku wiedziała, jak to się skończy. Może sobie pogratulować bystrości. Szkoda, że nie pomyślała, że swoim zachowaniem i kompletnym brakiem akceptacji może przyczynić się do tego rozłamu w małżeństwie syna.
    Współczuję też Edycie, choć zrobiła to wszystko na własne życzenie. Mimo wszystko mam nadzieję, że jakoś sobie poukłada w życiu i będzie szczęśliwa, czy z Miśkiem, czy z Łukaszem. O ile Bąkiewicz oczywiście go nie zamorduje podczas swojego "spaceru" dla ochłonięcia.
    Bardzo się cieszę, Kochana, że wróciłaś i zdecydowałaś się skończyć tę historię. Brakowało mi Edyty, Michała i Łukasza, naprawdę. Będę trzymać za Ciebie kciuki, powodzenia!
    Całuję, Anna. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Może jestem naiwna ale wierzę w nierozerwalność małżenskiej przysięgi i we wierność! Edyta popełniła straszny błąd i w egoistycznym myśleniu tylko o soboe zniszczyła życie Michałowi i Oli. Osobiście nie wierzę w to, że ludzie się zmieniają i, że Łukasz z zimnego chłopaka zmienił się nagle we wspaniałego człowieka, który ją uszczęśliwi. Nie lubię Edyty za rozbicie szczęśliwej rodziny!

    No i oczywiście pisz, pisz, pisz....

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że akurat teraz , w takiej ważnej chwili dla ich córeczki , Michał musiał się o wszystkim dowiedzieć ;(
    No, ale prawda w końcu musiała kiedyś wyjść na jaw :)
    Całym sercem jestem za Łukaszem i Edytą, mimo że nie podoba mi się zachowanie Edyty ;)
    Pozdrawiam i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrrrr...
    Już biegnę pocieszyć Michała! Serce mi się kraje, naprawdę. W końcu o wszystkim się dowiedział, a przy okazji i pół rodziny. Naprawdę, nie wiem, gdzie Edyta ma mózg ale na pewno nie w głowie. Jeszcze pożałuje swojego romansu i będzie chciała wrócić.
    Łukasz nie jest taki kryształowy. Raczej chce coś koledze udowodnić niż założyć rodzinę.
    Mam nadzieję, że ogarniesz swoją bohaterkę i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że wróciłaś i że chcesz dokończyć to opko, dzięki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... Coś czuję,że Łukasz wywinie jej jakiś numer, i zostanie sama,na co...zasłużyła. Pewnie się powtórzę, ale jak tak można zostawić Bąkiewicza? Ja rozumiem, że są różne sytuacje w życiu,ale najwidoczniej ona nie potrafiła tej przeskoczyć. szkoda,że wybrała taką,a nie inną drogę, bo mimo wszystko mając dziecko,powinno się patrzeć też na jego dobro...
    Dobrze,że jesteś :*

    OdpowiedzUsuń