I potrzebuję Ciebie bardziej niż kiedykolwiek




Zmęczona opadam na fotel, a do moich uszu dochodzi najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałam – pierwszy krzyk mojego Maleństwa. Unoszę głowę próbując je zobaczyć, ale krzątające się dookoła pielęgniarki skutecznie uniemożliwiają mi dostrzeżenie Istotki, która przez dziewięć miesięcy rozwijała się pod moim sercem.
- To dziewczynka, skarbie. – Michał ubrany w zielony, szpitalny uniform wolnym krokiem podchodzi do mnie, a w jego ramionach spoczywa małe, płaczące zawiniątko – Wspaniała, zdrowa dziewczynka.
Kiedy kładzie ją obok mnie czuje jak ogromna fala miłości przyjemnie rozlewa się po całym moim ciele hektolitrami wlewając się do serca. Nie czuję już bólu, ani zmęczenia. Nie mogąc powstrzymać wzruszenia ostrożnie dotykam maleńkich paluszków córeczki.
- Moja zuch dziewczyna – nachylając się nade mną Bąkiewicza składa subtelny pocałunek na moich wargach, poczym z czułością spogląda na zawiniątko – Witaj na świecie, Olu…

Szybko przemierzając szpitalny korytarz, co chwila dłonią wycieram mokre ślady łez ze swoich policzków. Wiedziałam, że nie powinnam była zostawiać Oli z Łukaszem, który od samego rana nie mówił o niczym innym, jak tylko o jakimś arcyważny meczu, który koniecznie musi dzisiaj obejrzeć. Niestety, pech chciał, że akurat dzisiaj musiałam wyjątkowo pojawić się wieczorem w pracy. Gdybym tylko posłuchała siatkarza i zadzwoniła do Michała z prośbą o zajęcie się naszą córką, być może nic by się nie stało. Ale jak zwykle musiałam wiedzieć lepiej, a moja pieprzona duma nie pozwalała mi wybrać dziewięciocyfrowego numeru Bąkiewicza. Nie chciałam go o nic prosić i pokazywać, że nie radzę sobie z opieką nad naszą córką. A teraz Ola jest w szpitalu, a ja nie mam pojęcia, co takiego wydarzyło się pod moją nieobecność. Kiedy Łukasz zadzwonił do mnie z informacją o tym gdzie się obecnie znajdują byłam tak zdenerwowana, że nie dochodziły do mnie żadne jego tłumaczenia. Momentalnie zebrałam wszystkie swoje rzeczy z biurka i przepraszając szefową pojechałam do szpitala. Przez całą drogę przerobiłam chyba wszystkie najczarniejsze scenariusze, wciąż wyrzucając sobie brak opieki nad córką.
Przystając na środku korytarza zdezorientowana rozglądam się dookoła nie wiedząc gdzie mam się teraz udać. Widząc, żedrzwi jednej z sal otwierają się, a w ich progu staje Żygadło z niepokojem idę w jego kierunku. Podchodząc bliżej w głębi pomieszczenia zauważam Olę, która leży na szpitalnym łóżku. Wymijając Łukasz szybko znajduję się tuż przy niej i mocno ją przytulam.
- Skarbie, co się stało? – ostrożnie odsuwając ją na odległość swoich ramion uważnie jej się przypatruję, oprócz plastra na czole i sporego zadrapania na policzku dostrzegam również gips pokrywający prawe przedramię swojej córeczki – Mocno cię boli?
- Teraz już mniej, ale wcześniej bardzo płakałam.
- Moja biedna. – muskając jej czoło z trudem powstrzymuję łzy, które uparcie cisnął mi się do oczu – Łukasz, co w ogóle się stało?
- Mała chciała ułożyć puzzle, a te leżały na samej górze regału u niej w pokoju. Mówiłem, że zaraz jej podam, żeby chwile poczekała, a ona się zgodziła i poszła do siebie. Po chwili usłyszałem tylko huk, a zaraz po nim płacz Oli.
- Półka się na mnie zwaliła mamusiu i spała mi na rękę.
- O Jezu! – ponownie tuląc córkę wargami delikatnie muskam jej czoło – Łukasz nie mogłeś jej tego podać od razu?! Przecież to zajęłoby ci chwilę.
- Chciałem! Prosiłem, żeby Ola poczekała i mówiła, że to zrobi. Przecież gdyby wiedział, że to tak się…
- Dzień dobry. – wypowiedź siatkarza przerywa sympatyczny, męski głos – Mama już dotarła? -
do lóżka Oli podchodzi wysoki, postawny mężczyzna, którego pogodna twarz zdaje się w ogóle nie pasować do bez mała kulturystycznej postury – Doktor Nowakowski, to ja przyjąłem córkę na oddział.
- Panie doktorze, czy stało się jej coś poważniejszego? – spoglądając na lekarza poprawiam niesforny kosmyk włosów, który opadł dziewczynce na czoło
- Oprócz złamanej ręki i małego rozcięcia na głowie na szczęście nic groźnego się nie stało. Co prawda mógłbym już dzisiaj puścić Olę do domu, ale wolałbym jednak, żeby na wszelki wypadek została na krótkiej, dwudniowej obserwacji.
- Oczywiście. – słowa mężczyzny trochę mnie uspokoiły, chociaż w żadnym wypadku nie zmniejszyły poczucia winy
Uśmiechając się do córki, zauważam, że do sali wchodzi pulchna, rumiana pielęgniarka. Na tacy, którą trzyma w dłoniach, dostrzegam strzykawkę i kilka jakiś innych, mniejszych lekarskich przyrządów.
- Muszę państwa poprosić, żeby na chwilkę wyszli na korytarz, a ja przygotuję nasza małą, dzielną pacjentkę do założenia wenflonu.
Kiwam głową i jeszcze raz całując odsłonięte czoło Oli razem z Łukaszem wychodzę z pomieszczenia. Nie odzywając się przyglądam się siatkarzowi. Jestem na niego zła, że nie dopilnował mojej córki, ale z drugiej strony doskonale wiem, że to tylko i wyłącznie ja powinnam była opiekować się swoim dzieckiem. Tymczasem ostatnio, kiedy z powodu urlopu macierzyńskiego koleżanki spadły na mnie nowe obowiązki w pracy, coraz częściej wyręczałam się Łukaszem, który po zakończeniu swoich występów w Lidze Światowej miał już przerwę, aż do startu sezonu ligowego.
- Dyśka. – czując na swojej talii ciepłe dłonie siatkarza delikatnie zaczynam mięknąć – Przepraszam, wiem, że powinienem bardziej pilnować Małej. Jestem na siebie wściekły, że nie mogłem oderwać się od tego cholernego meczu!
Odwracając się w jego kierunku dłonią delikatnie dotykam jego policzka. Nieznacznie go głaszcząc, delikatnie się uśmiecham.
- Wiem, że tego nie chciałeś. Ja też cię przepraszam, nie powinnam była tak często zostawiać Oli tylko i wyłącznie pod twoją opieką. Muszę zwolnić z pracą.
Jego ciepłe wargi troskliwie muskają czubek mojej głowy, a ramiona szczelnie mnie obejmują. Właśnie tego teraz potrzebuję, tym bardziej, że czeka mnie jeszcze rozmowa z Bąkiewiczem. Najchętniej w ogóle bym do niego nie zadzwoniła, ale przecież brunet musi wiedzieć co się stało naszej córce.
- Muszę poinformować Michała o wypadku Oli.
- Nie musisz, już to zrobiłem. Jest w drodze.
- Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jaki będzie na mnie wściekły. – jęcząc cicho, mocniej wtulam się w rozgrywającego
- Może nie będzie tak źle?
Chcę w to wierzyć, ale znam Bąkiewiczego na tyle dobrze, że mogę się spodziewać jego reakcji. W sumie będzie miał do tego prawo, w końcu ja miałam się opiekować naszym dzieckiem.
Słysząc za sobą przyśpieszone kroki, nie muszę się odwracać żeby wiedzieć, do kogo należą. Dosłownie po paru sekundach dochodzi do mnie podniesiony głos męża.
- Jak można być tak nieodpowiedzialnym?! Gdzie ty do cholery byłaś?!
Biorąc głęboki wdech odwracam się w stronę Michała. Dopiero po chwili zauważam jak na oddział wchodzi wysoka brunetka.
Beata.
Instynktownie dłonią sięgam za siebie, aby po chwili poczuć na niej zaciskające się delikatnie palce Łukasza.
- Michał spokojnie. – staram się zapanować nad drżeniem swojego głosu – To był nieszczęśliwy wypadek, ale na szczęście nic poważnego się nie stało.
- Moja córka jest w szpitalu, a Ty mówisz, że nic poważnego się nie stało?! – czekoladowe tęczówki Bąkiewicza wysyłają w moim kierunku całą serię „piorunów” – Co z ciebie za matka?!
Jego słowa, niczym miliony małych igiełek, ranią mnie. Próbuję coś powiedzieć, ale słowa więzną mi w gardle. Mocniejszy uścisk dłoni Łukasza na mojej jest teraz moją jedyną podporą.
- Kiedy tylko Ola wyjdzie ze szpitala wraca ze mną. – jeszcze nigdy nie wiedziałam Bąkiewicza tak stanowczego i pewnego siebie – Zabieram ją do domu i ty mi w tym na pewno nie przeszkodzisz.
Wymijając mnie przyjmujący szybkim krokiem wchodzi do sali, w której leży nasza córka. Beata, nie spoglądając na mnie, wchodzi tuż za nim.
Nie jestem w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Stojąc na środku szpitalnego korytarza czuję jak Żygadło przyciąga mnie do siebie i zamyka moje sztywne ciało w swoim szczelnym, ciepłym uścisku. Kątem oka dostrzegam jak w sali, Michał przytula do siebie naszą córeczkę. Wiem, że nie rzucił słów na wiatr.
- On naprawdę to zrobi, Łukasz. -  po moich policzkach powoli toczą się pojedyncze kropelki łez – Zabierze mi Olę…


***

Witam! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że jak do tej pory udaję mi się wywiązywać ze swojego noworocznego postanowienia i jestem tutaj regularnie. Jeszcze tylko 7 tygodni i historia Michała, Edyty, Oli i Łukasza dobiegnie końca. Bliżej niż dalej. Pozdrawiam! 


5 komentarzy:

  1. Jestem rozdarta, bo z jednej strony faktycznie Edyta nie powinna wyręczać się Łukaszem tylko zadzwonić do Bąka, ale reakcja Michała i zarzuty, że jest złą matką są mocno przesadzone, bo równie dobrze taka sytuacja mogła się zdarzyć gdyby Edyta była w domu lub też pod obecność Michała. I tak źle i tak nie dobrze.
    Pozdrawiam, Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję że Michał nie zabierze Edycie córeczki. :)
    Ale Edyta w sumie mogła zadzwonić do Michała i poprosić o zaopiekowanie się Olą.
    Pozdrawiam , wierna fanka Łukasza i Edyty (XD) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstyd mi, że nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz tutaj byłam. Chce żebyś tylko pamiętała, że jestem i czytam cały czas. Z komentarzem też na pewno wrócę, prędzej czy później ale na pewno. I że jestem zachwycona jak zawsze ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał jest rozdrażniony i zawiedziony ale jego reakcja względem niewiernej żony była za mocna! Zabranie córki ze sobą nie jest takie proste jakmu się wydaje. Prawa ojców w Polsce są tak małe, że Michał musi uważaćna to co mówi i robi. Łukasz zachował się jak gówniarz opiekując się małą w taki sposób, a Edyta powinna zadzwonić do Michała, bo to jego córka i z chęcią by się nią zajął!

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz to Edyta doskonale się przekonała jak czuł się Michaś, kiedy odebrała mu córeczkę... Skoro sama chciała odejść,to droga wolna,ale nie, żeby zabierać ze sobą córkę, która dla Michała jest najważniejszą osobą w życiu, szczególnie teraz, kiedy go zostawiła...
    Nie powinna się dziwić, że Michał chce walczyć o swoje dziecko, przecież wszystko inne mu odebrała...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń