Lekko kuląc się w sobie z zimna niezdarnie poprawiam chustę na szyi żałując, że z rana zamiast jesiennego płaszczyka zdecydowałam się na zdecydowanie lżejszą, skórzaną kurteczkę. Tego roku lato bardzo szybko opuściło Częstochowę i już pod koniec września mocno zawiało chłodem. Delikatnie przystępując z nogi na nogę nerwowo zerkam na zegarek. Do zakończenia zajęć Oli miałam, co prawda jeszcze dziesięć minut, ale wolałam poczekać i pójść po córkę równo z „dzwonkiem”, niż po raz kolejny czuć na sobie te wszystkie wścibskie spojrzenia innych matek. Cóż, może nie jestem przykładem wspaniałej żony i nie postąpiłam fair w stosunku do Michała, ale to jeszcze nikomu nie daje prawa do tego, aby oceniać jak zajmuję się własnym dzieckiem. Przeprowadzając się do Częstochowy miałam cichą nadzieję, że cała moja rodzina stanie się trochę bardziej anonimowa. Mieszkając wcześniej w Bełchatowie, które wbrew pozorom jest niezbyt dużym miastem, musiałam mieć na uwadze to, że gdziekolwiek bym się nie pojawiała, czy to z Michałem czy sama, każdy od razu wiedział, kim jestem. Byłam świecie przekonana, że w Częstochowie sprawa wyglądać będzie zupełnie inaczej i nasza rodzina zniknie w „gąszczu” mieszkańców. Niestety myliłam się i to nawet bardzo. Kiedy cała sprawa o rozwodzie Bąkiewiczów ujrzała światło dzienne, za pomocą różnych plotkarskich serwisów stałam się bardzo „popularna”. Wszyscy ci pożal się Boże redaktorzy zrobili ze mnie prawdziwą wiedźmę, która porzuciła męża, aby związać się z jego „drużynowym przyjacielem”, a nikt tak naprawdę nie wiedział jak wygląda nasza sytuacji. Oliwy do ognia dodał jeszcze wypadek Oli, który również w rekordowym tempie znalazł się na internetowych forach. Z przerażeniem czytałam jak to rzekomo ja, oddając się miłosnym uniesieniom z kochankiem, pozostawiłam swoje dziecko same sobie, tym samym przyczyniając się do całego zdarzenia. Od tej pory przestałam poczytywać wszystkie siatkarskie portale. Niemniej jednak takie plotkarskie rewelacje równie szybko znalazły dosyć pokaźne grono odbiorców. Kiedy na początku września zaczęłam dwa razy w tygodniu odbierać swoją córkę z przedszkola udawałam, że wcale nie widzę tych wszystkich karcących spojrzeń i nie słyszę kąśliwych uwaga na swój temat wypowiedzianych za plecami. Starałam się to ignorować, nie wdawać się w żadne dyskusję i po prostu dalej normalnie żyć, jednak z czasem coraz bardziej to wszystko zaczęło mi ciążyć, a fakt, że od pewnego czasu Łukasz jest niezwykle tajemniczy i milczący wcale mi w tym nie pomaga. Pisząc się na nowy związek, wiedziałam, że nie będzie łatwo, w końcu żadne z nas nie jest już beztroskim nastolatkiem. Jesteśmy dorośli, mamy pokaźny bagaż doświadczeń – oboje mamy za sobą małżeństwa, a mimo wszystko mam wrażenie, że zupełnie inaczej podchodzimy do pewnych kwestii. Podczas, gdy ja przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji muszę dokładnie rozważyć wszystkie „za” i „przeciw”, Łukasz praktykuje życie chwilą. Wiem, że w niesmak jest mu podporządkowanie się temu, że w nie każdy piątek możemy iść do znajomych czy wyjść na miasto, bo właśnie jest u nas Ola, ale mam nadzieje, że z czasem do tego przywyknie i wszystko wróci do normy. Naprawdę go kocham i dołożę wszelkich starań, aby nasza „druga szansa” nie poszła na marne. On też mnie kocha, czuję to, nawet, jeśli czasem powie o kilka słów za dużo. Dla niego ta cała sytuacje też nie jest komfortowa, ale damy radę. Sama przed sobą muszę przyznać, że czasem masz wrażenie, że Żygadło jest znudzony życiem u mojego boku, ale wtedy wystarczy tylko jego jeden uśmiech, a wszystkie wątpliwości odchodzą w niepamięć. Jestem pewna – tym razem nasza historia doczeka się szczęśliwego zakończenia.
Na samo wspomnienie rozgrywającego na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech, a po całym ciele rozchodzi się przyjemnie rozgrzewające ciepło. Ponownie zerkając na zegarek wiem już, że dzisiejszy piątkowy wieczór, mimo tego, że spędzony w mieszkaniu będzie bardzo miły. Zaraz po przedszkolu pójdziemy z Olą na zakupy, potem wrócimy do domu i przyrządzimy pyszną kolację, całą trójką zagramy w jakąś grę, a kiedy moja córka pójdzie spać razem z Łukaszem obejrzymy film przy lampce wina. Tak, będzie idealnie!
Głośny pisk opon tuż za mną, sprawia, że przestraszona mocno się prostuję. Oglądając się za siebie zauważam samochód Bąkiewicza. Zdziwiona jego obecnością niepewnie podchodzę w kierunku czarnej Kii. Widząc minę wysiadającego z auta siatkarza mój dobry nastrój od razu pryska.
- Cześć Michał. – chowając dłonie do kieszeni kurtki uważnie przypatruje się brunetowi – Chyba coś Ci się pomyliło, dzisiaj przecież ja miałam odebrać Olę z przedszkola, a potem zabrać ją do nas, zapomniałeś?
- O niczym nie zapomniałem. – doskonale znam ten ton jego głosu, który nigdy nie zwiastował nic dobrego – Chciałem porozmawiać z tobą, ale oczywiście nie raczysz odebrać ode mnie telefonu.
- Padła mi bateria. – uśmiechając się przepraszająco delikatnie wzruszam ramionami – Coś się stało?
- Ty się jeszcze pytasz, co się stało?! Myślałaś, że o niczym się nie dowiem?!
Nie rozumiejąc tak emocjonalnej reakcji, mimowolnie robie krok w tył. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to wniosek, który złożyłam w sądzie o przyznanie mi opieki nad naszą córką, ale przecież nigdy nie ukrywałam, że to zrobię.
- Spokojnie, przecież od początku wiedziałeś, że podobnie jak ty będę się starała, żeby Ola zamieszkała ze mną. Nie rozumiem teraz twojego oburzenia. Poza tym myślę, że chyba kłótnia przed przedszkolem naszej córki nie zrobi podczas listopadowej rozprawy dobrego wrażenia przed sędzią.
To było już pewne - dosłownie parę dni temu dostałam pismo z sądu o ustaleniu daty kolejnej rozprawy. Nasze pierwsze „urzędowe spotkanie”, tak zwane ugodowe, nie przyniosło zamierzonych celów, a żadne z nas nie zrezygnowało z rozwiązania naszego małżeństwa.
- Jeśli myślisz, że pozwolę ci zabrać moją córkę do Włoch to grubo się mylisz. Ola zostaje ze mną w Częstochowie!
- Michał, o czym ty do cholery mówisz? – jestem tak zdezorientowana, że stać mnie jedynie na lekkie pokręcenie głową – Jakie Włochy? Jaki wyjazd?
- Och, proszę cię, nie udawaj głupiej. Wszystkie portale siatkarskie o tym trąbią na prawo i lewo?
- O czym? Nie wiem co masz na myśli.
Nieprzyjemny uścisk w dole podbrzusza sprawia, że schowane w kieszeniach kurtki pięści zaciskają się. Przygryzając dolną wargę spoglądam na Michała, a ten widząc moje zmieszanie nie potrafi ukryć triumfującego uśmieszku.
- Ty naprawdę o niczym nie wiesz. On nic ci nie powiedział.
- Kto i o czym?
Chociaż podejrzewam, jaka może być odpowiedź muszę usłyszeć ją od Bąkiewicza. Jeszcze mocniej zaciskając pięści czuje jak moje paznokcie boleśnie wbijają się w delikatną skórę dłoni.
- Żygadło podpisał nowy kontrakt. Pod koniec października ma się pojawić w Trento...
- Nie odbierasz ode mnie telefonów. – chociaż jeszcze do niedawna to również był mój dom, teraz stojąc w tej dużej kuchni, którą kiedyś nazywałam swoim małym królestwem, czuję się niezwykle obco i nie na miejscu
- Dziwisz mi się? – uśmiechając się gorzko pod nosem brunet mierzy mnie pełnym wściekłości wzrokiem – Okłamałaś mnie, zdradziłaś, nie poinformowałaś o swoich planach rozwodowych, zabrałaś moją córkę z własnego domu. Mam wyliczać dalej?
- Michał nie przyszłam tutaj, aby się z tobą kłócić. Wiem, że nie zachowałam się najlepiej, ale czy możemy porozmawiać o naszym – wybitnie akcentuję to słowo – dziecku.
- Teraz myślisz o Oli?! – śmiejąc się głośno Bąkiewicz w złości chwyta wiszącą nieopodal zlewu ścierkę i mocno okręca ją wokół swojej dłoni – Teraz?! A myślałaś o niej, kiedy pieprzyłaś się z Żygadło, co?!
Delikatnie zaciskając pięści próbuję opanować niebezpieczne drżenie swojego ciała.
- Michał, ja… ja wiem, że nie powinnam… że cię zraniłam…
- Ale ty dzisiaj używasz delikatnych słów, kochanie! – przyjmujący energicznie kręci głową – „Zachowałam się nie najlepiej”, „zraniłam cię”. – przedrzeźniając mnie z ust mojego męża nawet na chwilę nie schodzi ironiczny uśmieszek – Niewiarygodne!
- Czy możesz przestać jeszcze bardziej wpędzać mnie w wyrzuty sumienia?
- Ja cię wpędzam? A to już nie mogę powiedzieć, co zrobiłaś, bo mam wrażenie, że nie do końca jesteś tego świadoma?
- Michał…
- Zniszczyłaś rodzinę naszej córce, zniszczyłaś mnie, zniszczyłaś wszystko to, co budowaliśmy przez ostatnie osiem lat, rozumiesz?!
Milczę, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że brunet ma całkowitą racje. Zaprzepaściłam wszystkie tygodnie naszego wspólnego życia, ale ja naprawdę chcę dać szansę sobie i rozgrywającemu na zupełnie nowy start.
- I to wszystko dla kogo? Dla tego frajera?! Myślisz, że się zmienił? Że cię kocha?
- Wiem, że tak jest. – mocniej zaciskając pięści staram się, aby Bąkiewicz nie wyczuł w mojej wypowiedzi nutki niepewności – Łukasz naprawdę się zmienił.
- W takim razie nie dość, że jesteś naiwna to jeszcze i głupia. – w złości rzucając ścierkę na blat kuchennej szafki, Michał nawet nie stara się ukryć swojej wściekłości – Ale wierz sobie w co chcesz, już teraz mam to naprawdę gdzieś…
***
Ech, im bliżej końca tej historii tym więcej mam obiekcji do tego, co Wam tutaj przedstawiam. Te dwie duże przerwy w pisaniu sprawiły, że w ogóle nie mogę ponownie wdrążyć się w rytm tego opowiadania. Ale może na te ostatnie odcinki wreszcie dam Wam coś lepszego
Z każdym rozdziałem tej historii nie mogę Ci wybaczyć, że zrobiłaś z Łukiego tego złego :(. Bardzo ranisz tym moje serduszko i mam nadzieję, że przez to nie sypiasz po nocach!
OdpowiedzUsuńJednak tak sądziłam, że nie Edycie i Łukaszowi się nie uda, bo po prostu nie można budować swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu...
Lady Spark
No,i ma to, na co naraziła Michała... Oczywiście nie życzę jej źle,ale kilka razy Bąkiewicz uprzedzał ją o tym,co może się wydarzyć,a ona zaślepiona miłością do Łukasza wcale tego nie zauważała. Jest w dokładnie takiej samej sytuacji, co Michał. Też kochał,i też został zraniony. Może warto się zastanowić, co jest dla niej prawdziwym szczęściem? Może wcale nie kocha Żygadło,tylko znalazła u niego chwilę " odpoczynku" od codziennej rutyny?
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne, nie ma prawa odbierać Miśkowi córeczki...
Pozdrawiam :*
Wiedziałam już po poprzednim rozdziale, że nic nie może być takie łatwe. Najpierw zazdrosna Beata, a teraz Łukasz, który jakby zapomniał poinformować Edytę, że za niedługo wyjeżdża z kraju. Szczerze to coraz bardziej zaczynam wierzyć w tą teorię spiskową co do "przypadkowości" pojawienia się Beaty w tym samym momencie, kiedy wyszła na jaw zdrada w małżeństwie Bąkiewiczów. Zobaczymy jak z tego wybrniesz, jestem bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńNie piernicz głupot, wszystko jest w porządku i na miejscu. Nie mogę doczekać się kolejnego odcinka!
Trzymaj się i weny życzę :)
Anna
Dobra, na usta mi się ciśnie: Dobrze jej tak! i Wiedziałam!
OdpowiedzUsuńTylko czekałam na taki moment, aż Edyta zobaczy, że Łukasz nie przeszedł cudownej przemiany. Proszę! Szybciej się dziennikarze dowiedzieli niż ona, brawo.
Michał słusznie się obawia o córkę, ale jakoś mam wrażenie, że Żygadło nie chce zakładać szczęśliwej rodzinki i przywiązanie Edyty do Oli jest dla niego kłopotliwe.
No czekam, czekam, jak to rozwiążesz ;)
Pozdrawiam
Ojeju jeju jak mnie tu dawno nie było na Twoim blogu i ogólnie w świecie siatkarskim. Od początku trzymałam kciuki za Edytę i Łukasza i ech. Nie wyobrażam sobie, że teraz coś może się między nimi popsuć. Dlaczego nie powiedział jej o kontrakcie ? Może to jakaś wyssana z palca sensacja? Oby ! Co do Michała. Och cholernie denerwuje mnie jego zachowanie. Mam wrażenie, że próbuje wyładowywać swoją złość na Edycie, poprzez walkę o Olę.Oby wszystko potoczyło się jak najlepiej. Nie można ot tak zabrać matce bezpodstawnie dziecka. A czemuż Edyta jest winna? Miłość przecież nie wybiera !!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny!
Jeśli byś mogła to prosiłabym o informowanie mnie, i zapraszam również do siebie na najnowszą produkcję- http://rebelliousboy.blogspot.com/
Całuję :*
Widzę, że Łukasz się popisał! Ciekawe co on planuje i w jaki sposób chciał rozwiązać sprawę z Edytą i dzieckiem? Nawet jeśli ona zechce z nim pojechać do Włoch, to przecież Michał córki nie puści za granicę! Boję się, że te wszystkie plany o wielkim szczęściu budowane na cudzym cierpieniu legną w gruzach jak domek z kart:(
OdpowiedzUsuń